niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 29: Nowe rozwiązania

     Siostrzenica Angie Saramero. Jestem siostrzenicą Angeles Saramero - chciała wykrzyknąć szatynka.
Jestem ciocią Violetty Castillo - dumnie mogła ogłosić blondynka.
Najszczęśliwsza rodzina na świecie, właśnie ucztowała propozycję Angie i Violetty. Kontrakt z U-Mixem, trasa dookoła świata. Wyjazd do Francji, nauczanie gwiazd. Nie do odrzucenia. Więc nie mogły odrzucić. Wyjazd jutro. A przyjaciele? Są ważni, ale przecież taka szansa... Jest ważniejsza.
Światła, kamera i... Pustka. To jedyne co teraz tym dziewczynom zostało.
Ocean, most, i jeden chłopak. Skok. I śmierć. Kolejna.
Dom, ogień, pożar, i dwoje ludzi w środku. Śmierć. Kolejna.
Ciemność, strach. Krzyk i strzał. Mężczyzna. Śmierć. Kolejna.
Ponte, Torres, Castillo i Ferro. Uczcijmy minutą ciszy zmarłych...
     Niewysoka szatynka obudziła się z krzykiem, zalana potem. To nie był sen. To był koszmar. Tak jak film, jednak bez morału. Jak wiele czasu potrzebowała, by mogła zrozumieć co oznaczał? Bo każdy sen śni się nie bez powodu. Kiedy często o czymś myślimy, to coś pojawia się w naszych snach, często są to rzeczy nierealne, by w śnie mogły stać się realne i możliwe spełnienia. Czasem jednak nie chcemy by to się spełniło. A czasem to wyrocznia. Śni ci się coś, następnego dnia to dzieje się na jawie. Deja vu. Albo horror. Co oznaczał, co oznaczał? Nie wiedziała. A odpowiedź była tak blisko...




     Jak dotąd, ciemnowłosy myślał, że gdy zaprosi Fran na randkę, ta od razu się zgodzi. Przeliczył się jednak, bo dziś jest już 3 raz, gdy próbuje się z nią umówić, a dziewczyna w dalszym ciągu odmawia. Chłopakowi jednak to nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, bardzo lubi wyzwania, a Francesca stanowi właśnie takiego rodzaju wyzwanie jakie lubi. A brązowooki zawsze musi mieć wszystko czego chcę, gdy jednak nie może tego posiąść będzie walczył, dopóki tego nie zdobędzie.
     Dziś obserwował ją w Studio, gdy rozmawiała z koleżankami. Chłopak musi przyznać, że były bardzo ładne, jednak chyba żadna nie dorównywała jego wybrance. Zresztą, dwie miały chłopaka. Może nastolatek lubił bawić się dziewczynami, ale nigdy nie rozbijał związków. Takie już miał zasady, a zasad nigdy się nie łamie.
     -Ej, stary, znowu? - spytał nastoletni brunet, wchodząc do pokoju.
-Co znowu, co znowu? Po prostu nie wierzę, że ona nie chce się ze mną umówić. Poddaje się.
-Nie wierzę. ty jesteś Diego Rodriguez, ty nigdy się nie poddajesz, a na pewno nie, jeśli chodzi o dziewczynę - na słowa przyjaciela, Diego zaśmiał się pod nosem i uśmiechnął delikatnie. Chłopak miał rację, on nigdy się nie poddawał.
-Wiesz co? Masz racje, dzięki - wstał, chwycił kurtkę i wyszedł z domu. Postanowił pójść do szkoły, gdzie uczy się dziewczyna. Zawalczy.



     Jeden z nauczycieli muzycznej szkoły, wszedł do pokoju w którym ma lekcje, wziął do ręki gitarę, zaczął grać i śpiewać.
Mira el cielo
Intenta cambiarlo
Piensa que quieres
Y corre a buscarlo
Siempre tu puedes
Volver a intentarlo
Otra vez
Tu puedes
Otra vez
Si quieres

     Wtem do pokoju wszedł przyjaciel czarnowłosego.
-Beto, nie wiedziałem, że śpiewasz - zdumiał się mężczyzna.
-A to, t-to nic takiego - uśmiechnął się. Uczył grania na instrumentach, sam potrafił grać, ale nie wierzył, że umie śpiewać. Czasem jednak sobie podśpiewywał, bo każdy kto lubi muzykę, tak robi. Pod prysznicem, robiąc obiad, nucąc dziecku kołysankę.
-Co myślisz o naszej nowej nauczycielce?
Beto wzruszył ramionami. Nie wiedział dokładnie co powiedzieć.
-Jest...dobra. Zobaczymy w praktyce.
-Przecież już ją widziałeś, świetnie tańczy - wychwalał ją Pablo. Przez głowę Beto przeszła pewna myśl, jednak szybko ją od siebie odrzucił. A co z Angie?
-Tak świetnie - powiedział, widząc Angie na korytarzu - Ale znam kogoś, kto jest lepszy, i nie chodzi tu o taniec.
-Kogo?
Mężcyzna wymownie spojrzał na przyjaciółkę Pablo, rozmawiającą z uczniem. Ciemnowłosy zakłopotany wyszedł, mówiąc krótkie Cześć.
     A jednak, pomyślał Beto.



     Angie właśnie skończyła wszystkie swoje lekcje i zaczęła zbierać swoje rzeczy, by wrócić do domu. Już nie musi czekać na Violettę, nie muszą razem wracać do domu. Zresztą, szatynka dziś poczuła się gorzej, więc została zwolniona, po dwóch lekcjach do domu. Nie było więc sensu się obijać, blondynka miała jeszcze masę rzeczy do zrobienia. Szczególnie ważne było to, że przyjeżdżała jej matka. Nie powiadomiła nikogo, sama dowiedziała się wczorajszego wieczoru. Dlatego dziś musiała wrócić wcześniej, by na 18 wszystko było gotowe. A co miało być gotowe? Przyjęcie. Bowiem Angelika przyjeżdża z starą przyjaciółką Marii, więc także inni ludzie przyjdą. Czasem bez powodu, takie uroczystości, poprawiają humor. Więc jeszcze 4 godziny. Violetta powinna być gotowa, co nie będzie łatwe, ponieważ dziś nie miała najlepszego humoru. Chociaż rano wydawała się być zadowolona, jeszcze razem rozmawiały... Jednak później zaczęło jej się kręcić w głowie. Ogólnie, dziś dzień jest nieco pochmurny, ponury. I jeszcze wczorajsza pogoda. Ale dzisiejszego wieczoru nikt nie zepsuje. Nikt.


Witam!
Ustalona data - 20 luty, aktualna data dodania - 23 luty.
Spóźniona, wiem. Mam jeszcze cztery dni, żeby napisać rozdział 1, a nie zaczęłam nawet zdania. Za niedługo powinna być zaktualizowana zakładka z bohaterami. Rozdział miał być dodany wczoraj, ale go nie dodałam, nieważne dlaczego. Dziś się nie rozpisuje.
Nie wiem kiedy kolejny, może za 2 tygodnie, to zależy.
Dziś kończy mi się cały tydzień wolnego.
Więc nie wiem kiedy coś napiszę znowu, na pewno nie do weekendu.
Chciałam kolejny rozdział dodać 8 marca - dzień kobiet. Zobaczy się czy się wyrobie, ale mam nadzieje, że tak.
Ten rozdział jest krótki, ale nie miałam siły napisać więcej.
Buziaczki i do następnego :*






niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział 28:Przyjaźń ważniejsza niż wszystko inne

    
Blond włosa kobieta wyszła z łazienki w szortach i czerwonej bluzce z krótkim rękawem. Na nogi założyła przetarte tenisówki, a włosy upięła w koka. Lekko się pomalowała, by podczas ćwiczeń nie rozmazać sobie makijażu, przez który pod wpływem potu, mogła wyglądać jak potwór. Nie chciała tego, gdyż po raz pierwszy miała zajść w to miejsce, a przecież pierwsze wrażenie jest najważniejsze.
     Gdy już była gotowa, weszła do kuchni, by naszykować sobie śniadanie - chciała zjeść je w domu, zarówno jak i w, być może, nowym miejscu pracy.
Kanapki były już gotowe, więc zapakowała je do folii i wsadziła do szarej torby. Jeszcze raz przejrzała się w lustrze, pogłaskała Dorii - swoją kotkę - i wyszła z domu zamykając drzwi na klucz. Przez całą drogę nie mogła odgonić od siebie myśli. A co jeśli im się nie spodobam? Jeśli nie jestem wystarczająco dobra?, myślała, starając się uspokoić, jednak nie wychodziło jej to za dobrze. Był taki moment, gdy chciała się wycofać, ale przyrzekła sobie, że tego nie zrobi. Przecież każdy ma czasem wątpliwości, to nic strasznego.
    Przystanęła przed budynkiem z plakatem "Studio 21". Nawet nie zorientowała, a już była na miejscu. Czas jednak szybko płynie, czasem za szybko. Weszła do środka. Niczym się nie wyróżniała, no, może oprócz tego, że była o jakieś dziesięć lat starsza od nastolatków uczących się tutaj.
     -Nareszcie jesteś! - do kobiety podszedł czarnowłosy mężczyzna. Na koszuli miał plakietkę z napisem "Dyrektor".
-Tak, jestem - powiedziała, jakoś bez większego entuzjazmu. Chciała uciec, ale taka szansa nie zdarza się codziennie. Zresztą, nie chciała wyjść na jakiegoś tchórza. Przecież zawsze była silna, odważna, a ponadto niezależna. Nie mogła na nikogo liczyć, dlatego teraz nie potrafiła już tak ufać, tak jak kiedyś. Ale nie przejmowała się tym. W końcu, jeśli nikomu nie zaufa, nikogo do siebie nie dopuści, nie pozwoli nikomu przełamać tej bariery. I nie zostanie zraniona. Po raz kolejny.
-Wszystko w porządku? - spytał brunet.
-Tak, tak. Może już chodźmy? - otrząsnęła się blondynka. Mężczyzna pokiwał twierdząco głową i zaprowadził ją do pokoju nauczycielskiego. Z resztą nauczycieli musieli porozmawiać, bo tylko Pablo i Antonio wiedzieli, że Studio21 ma przywitać nową nauczycielkę tańca. Na twarzach pozostałych nauczycieli, różne można było dostrzec emocje. Beto był dosyć ciekawy, ponadto bardzo lubił poznawać nowych ludzi, więc ta wiadomość bardzo go ucieszyła. Tak samo jak Angie, miał nadzieję, że okaże się ona miłą osobą, która - w przeciwieństwie do Gregorio - nie będzie pastwiła się nad uczniami, za choćby najmniejszy błąd. Gregorio zaś był bardzo zły. Przecież to on miał być tu jedynym nauczycielem tańca, jedynym takim, świetnym i niepowtarzalnym, jedynym który jeszcze cokolwiek tu potrafi. Niestety, życie nie zawsze pisze miłe scenariusze. Bo przecież, żeby jedni byli szczęśliwi, tym drugim to szczęście trzeba odebrać.
     Później zaczęło się przesłuchanie. Może dziwnie to brzmi, ale nie tylko uczniowie muszą takowe przejść, by się tutaj dostać. Przecież ci ludzie nie wzięli się z ulicy. Wszyscy mają niezaprzeczalny talent i są dobrzy w tym co robią. Angie, Beto, Gregorio, Pablo i Antonio - każdy wkłada w swoją pracę dużo wysiłku i serca, by wszystko było jak najlepsze. Nawet Gregorio, znany jako zgorzkniały dziadek, który za kilka lat będzie sam, przeklinając tych, którzy mają jeszcze siłę, by tworzyć muzykę. Antonio tworząc to Studio, kierował się tym co on kocha najbardziej. Nie chciał nigdy robić tego, co nie sprawia mu radości, bo przecież jaki w tym sens?
     Krok do przodu, skłon, odskok i piruet. Tak jak ćwiczyła. Nie, właśnie zupełnie inaczej. W tym stresie zapomniała o wszystkim, ale teraz już tańczyła prosto z serca. Tak jak ono jej grało. Obrót, obrót, jeszcze raz. Koniec.
     Brawa, rozległy się głośne brawa. I nadeszła chwila prawdy, ta na którą czekała. I słowa, które uszczęśliwiły ją najbardziej.
-Witamy w Studio, Jackie.




     Niewysoka blondynka siedziała w ławce ze swoją przyjaciółką i ze znudzeniem przyglądała się nauczycielce, która tłumaczyła coś klasie. Matematyka - na pozór łatwa 2+2, 10x7. Chyba w podstawówce.
-Może panna Delgado rozwiąże dla nas numer pięć. Skoro tak bardzo ciekawi cię ta tablica w którą się tak patrzysz, powinnaś coś zrozumieć - powiedziała nauczycielka.
-Tak - szepnęła Hiszpanka i podeszła do tablicy.
-Świetnie - powiedziała pani Valentin, wręczając dziewczynie mazak. Usiadła przy biurku i zaczęła przyglądać się nastolatce, która niestety bezskutecznie próbowała rozwiązać przykład z tablicy. Dopiero teraz zaczęła żałować, że zamiast skupiać się na lekcji, wolała układać sobie w głowie piosenkę. Ale co mogła poradzić, kochała muzykę. Niestety, nie mogła sobie pozwolić na naukę w żadnej szkole muzycznej, tak jak jej siostra. Kiedy Natalia zapisała się do Studio21, mieszkały jeszcze z tatą, ale teraz ich ojciec wyjechał, a matka zabrania takich rzeczy. Może nie do końca zabrania, ale nie chciała by Lena była jakąś nieudolną piosenkareczką. Chciała by była kimś więcej, właśnie dlatego zapisała ją na kilka dodatkowych zajęć. Każdego dnia po lekcjach Lena musiała chodzić na jakieś zajęcia. Tylko piątki i wtorki miała wolne. Kiedy jej siostra śpiewała sobie z przyjaciółmi, ona musiała robić jakieś naukowe eksperymenty. Nauka była jednym z dodatkowych zajęć na które uczęszczała. Nie była jednak aż taka zła, jakby mogło się wydawać. Jednak zawsze zazdrościła brunetce, która życie poświęci temu, co kocha.
W wieku 16 lat, to o wiele trudniejsze. Tablica wypełniona była przeróżnymi równaniami, za tydzień miał być test, a ona jak na złość nic nie rozumiała z tematu, który klasa prowadzi od ponad miesiąca.
     -Co jest?
-Nie, ja nie mogę. Nie rozumiem tego - wyżaliła się dziewczyna. Nauczycielka westchnęła.
-Dobrze, przyjdź dziś po lekcjach, coś z tym zrobimy - odpowiedziała.
-Dobrze - usiadła z powrotem obok wysokiej szatynki.
-Ale ci się upiekło - szepnęła do brązowookiej. W tym momencie zadzwonił dzwonek - Chodź na przerwę.
Dziewczyna odetchnęła z ulgą. Teraz ma już same luźne lekcje: plastyka, wychowanie fizyczne i historia. I znowu matematyka. Powtarzanie tego samego przez nauczycielkę. Nawet już się nie łudziła, wiedziała, że nic nie zrozumie. Ale to dzisiejszy dzień miał być tym najgorszym. Zaraz po lekcjach pół godziny musi zostać. Później do domu, zjeść coś, i na 16 na zajęcia z angielskiego. Bo niby ma zostać nauczycielką, pff. A co w tym czasie będzie robić jej kochana siostrzyczka? Śpiewać. Bawić się. Ale nie ma jej tego za złe. Ma tylko nadzieję, że kiedyś i ona zacznie spełniać swoje marzenia.



     Ciotka Violetty, z uśmiechem na ustach patrzyła jak jej siostrzenica śpiewa razem Camillą piosenkę Junto A Ti. Nastolatka zawsze marzyła o stałym miejscu zamieszkania, miłości i przyjaciołach. Dlatego teraz Saramero tak bardzo się cieszy, cieszy się,że pomogła Castillo osiągnąć sukces i razem z nią dzielić radość. Ale tak bardzo zależało jej na szczęściu Violetty, że zupełnie zapomniała o swoim. Ale na tym też teraz nie mogła się skupić, bo przecież za cztery dni mieli przybyć nowi uczniowie, miały być występy. Nawet nie zapytała uczniów czy potrzebują pomocy, jak im idzie z piosenkami. Zdecydowanie za dużo ma na głowie. Teraz jeszcze Jackie, nowa nauczycielka. Wydaje się być miła, ale nigdy nie można oceniać po pozorach.
     -Angie! - krzyknęła Violka i przytuliła się do swojej cioci - Podobało ci się? - zapytała. Wprowadziła wraz z przyjaciółką kilka zmian, i zamierzały wszystko zaprezentować jutro na zajęciach.
-Tak, było świetnie.A jak ci idzie piosenka na czwartek? - zapytała.
-Dobrze, ale jeśli mam być szczera to jeszcze jej nie przećwiczyliśmy - przygryzła lekko dolną wargę.
-Violu, wiem, że z Leonem świetnie się dogadujecie, i nie potrzebujecie prób, ale zawsze może co wam pójść nie tak, radziłabym wam to przećwiczyć. Chociaż jeden raz.
-Wiem, ale teraz mam tyle na głowie. Przychodzą nowi uczniowie, jestem taka podekscytowana! - krzyknęła w napadzie euforii.
     Kobieta cicho się zaśmiała. Czasem chciała być znowu nastolatką. Ale to już nie wróci. Ważne jest tu i teraz.



     Wysoki brunet wszedł do kolorowego budynku. Na ścianach wisiało mnóstwo plakatów, przez co miejsce wydawało się być przyjazne. To właśnie tutaj miał się uczyć. Jeszcze tylko kilka dni. Tylko czy tego właśnie chciał?  Jego ojciec powiedział, że to dobry wybór, bo jego stary przyjaciel tu uczy. Więc chłopak posłuchał, zapisał się na egzamin. Drugą sprawą jest to, że w tej szkole jest pełno dziewczyn. Kolejne kilka zabawek. Pobawi się i wyrzuci, jak starą piłkę, czy ciuchcię. Stały związek nie jest dla niego. Zostać z jedną dziewczyną przez dwa tygodnie jest mu trudno, a co dopiero przez kilka lat, lub przez całe życie. Nic nie trwa wiecznie. Szczególnie jakieś uczucie. Przyjaźń, to jest rzecz ważna, rzecz która niestety również nie trwa wiecznie, ale zdecydowanie dłużej niż miłość. Jednak chłopak gdzieś tam w sercu, pod maską podrywacza, głęboko wierzył, że znajdzie się dziewczyna, która go zmieni, z którą będzie szczęśliwy, przez dłuższy czas.
     Jednak te myśli odpłynęły, gdy wpadł na pewną czarnowłosą dziewczynę. Przeprosiła, widząc dziwne spojrzenie chłopaka. Wyciągnęła dłoń w jego stronę.    
-Francesca - przedstawiła się.
Brunet już wiedział, kto będzie jego kolejną ofiarą.
-Diego.



     Dwie przyjaciółki siedziały razem w jednej z sal w szkole do której uczęszczały, popijając gorącą herbatę z automatu. Na dworze - mimo, że w Argentynie jest zwykle ciepło, wręcz upalnie - szalała burza, wiał silny wiatr i padało z ciemnego już nieba. Niektórzy byli już dawno w domu, ale gdy dziewczyny skończyły próby, było zbyt niebezpiecznie na powrót do domu. Nauczyciele kazali im zostać. Więc teraz nastolatki siedziały, otulone kocem, czekając na zakończenie się tej paskudnej pogody.
     "Blondyna", bo tak swoją najlepszą przyjaciółkę nazywała krótkowłosa, podeszła do okna. Nie było jednak za bardzo na co patrzeć. Mokre chodniki, wszędzie kałuże, żadnych bawiących się dzieci. Dziś to miejsce nie jest takie jak było zawsze. Nie jest wesołe. Ale teraz można posiedzieć sobie w spokoju, nic nie robić i mieć dobrą wymówkę.
     -Jak tam z Maxim? - zapytała Ludmiła.
-Nawet nie pytaj. Za cztery dni prezentujemy piosenkę, a nawet nic nie przećwiczyliśmy. Chciałabym chociaż podzielić piosenkę, ale jak ja nie chciałam się spotkać, to teraz on nie ma czasu - westchnęła.
-Ahi Estare, ja napisałam tę piosenkę razem z Maxim. Daj mi tekst - dziewczyna spojrzała dziwnie na Ludmi -No nie patrz tak. Nata, daj mi ten tekst - dziewczyna posłusznie wyciągnęła z czarnej torby niebieską kartkę i wręczyła ją przyjaciółce - Nie macie teraz czasu na zabawy w kotka i myszkę. Ja wam to podzielę. Jutro idziecie razem na próbę, a ja będę pilnowała, by każde z was tam było, i poświęciło się zadaniu.
-A Tomas?
-Co Tomas?
-Sami macie piosenkę do zaśpiewania - odparła Natalia.
-O mnie się złotko nie martw. Jutro o 18 idę do niego. A teraz przepraszam, będę tworzyć - wzięła długopis i zaczęła przydzielać wersy.
     Przez głowę Delgado przeszła jedna myśl. "Mieć taką przyjaciółkę to skarb."


Hej, hej, hej! Ustalona data - 27 stycznia, aktualna data dodania - 9 luty. Ale to i tak wcześnie, jak na mnie. No i jest niecały miesiąc. Nie będę się rozpisywała. Jedno mnie martwi - ubyło obserwatora, bo jednego dokładnie i 4 głosów w ankiecie "Czytacie? Wiem, że to moja wina, bo rozdziały pojawiają się rzadko i moja aktywność też. Niestety, nie mam nic na swoją obronę. Bo żeby trzy miesiące pisać rozdział długości paru linijek? Smutne. Smutne jest to, że dalej ciągnę tego bloga i łudzę się, że ludzie będą czekać tygodniami, na moje rozdziały. Jestem słaba fakt, moja psychika jest słaba, mam wiele problemów, ledwo się trzymam i się załamuje, ale nie zawodzę ludzi, którzy coś dla mnie znaczą. Więc was nie zawiodę. Nie chce dedykować go nikomu. Nie tego. Dedykuje się piękne dzieła, niczym ballady, pieśni zwycięstwa. To jest nic. Taki misz-masz, wszystko i nic.
Ale dziękuje, że ze mną jesteście. Kocham was.
Wasza, teraz i na zawsze. Sasi :*