poniedziałek, 30 września 2013

Wykreślanka Alba Rico: FINAŁ!!!

Cześć.
Za późno? Może...
Ale ja jutro nie idę do szkoły, więc jest tu czas wolny, że mój, i dodaje.
Proszę;)

sobota, 28 września 2013

Rozdział 24:Szczęście - rzecz ulotna

*Violetta*
-Nie, Leon, teraz jestem zajęta - po raz dziesiąty w ciągu tej minuty, powtarzam Leonowi, że nie możemy się spotkać.
-Ale czemu? - jęknął do telefonu - Co jest tak ważnego?
Nic już nie powiedziałam, bo zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Muszę kończyć, buziaki - i rozłączyłam się, zanim zdążył coś powiedzieć i podeszłam do drzwi. W progu stała Francesca ze sztucznym uśmiechem na twarzy. Może tak próbowała coś zamaskować, ale ja znam ją zbyt długo, by dać się na to nabrać. Zaprosiłam ją do środka.
-Cześć.

-Hej - sprzedała mi buziaka w policzek i usiadła na kanapie. No cóż, mój dom ma pełne archiwum zwierzeń. Jest jak konfesjonał, lub kawiarenka, a ludzie w nim zawsze gotowi są wysłuchać. Czasami czuję, że to mój obowiązek. Jedyny z tych, które nie są przykre. Bo kiedy ktoś przychodzi do mnie z problemem, lub po radę, czuję się doceniona. I życie od razu nabiera sensu.
-Co Cię sprowadza? - spytałam zamyślonej przyjaciółki.
-Mnie? A nie mogę sobie już pogadać z przyjaciółką? - uśmiechnęła się sztucznie.
-Francesca - położyłam jej dłoń na kolanie - Nie kłam. Widzę, jesteś moją przyjaciółką, nie mogę patrzeć jak cierpisz, a wiem to. Znam Cię za długo. Proszę.

Tak, błagałam ją. O co? By powiedziała prawdę. Kiedy widzę, że ktoś płaczę, z drzewa spada liść, który symbolizował każdy uśmiech. A gdy widzę płacz i smutek przyjaciół, moje serce rozdziera się na pół. A później wylatuje z niego mały ptaszek, a uśmiech człowieka, daje mu wolność. Serce zszywa się, pozostaje niewidoczna blizna, tylko ci którzy chcą odkryć mnie na nowo i dać mi nowy świat, mogą ją dostrzec. I ja.
-Czemu? - załkała i przytuliła się do mnie z płaczem. Cierpienie, ból. Przenikał ją, zaplatał niewidzialną sieć i nie pozwalał się wydostać.
Nie pytałam. Ja po prostu czekam, nie naciskam i czekam, aż będzie gotowa. Nie można nikogo zmuszać do niczego. Szczególnie do prawdy. Ona boli najbardziej. To nic jeśli złamiesz nogę. Lecz jeśli twoje serce zostanie złamane, czujesz niewyobrażalny ból. Coś Ci siada na psychice i już. Po sprawie. Później tylko czekasz, zamknięty w pokoju, aż nadejdzie dzień, w którym wszystko wróci do normy. Jednak nie zawsze wraca. Prawie nigdy. I dlatego boję się życia.
-Nigdy nie będę szczęśliwa. Chyba nie potrafię - powiedziała, patrząc mi w oczy. Widziałam w nich tą pustkę.
-Każdy potrafi. Czasem jest trudniej, czasem lżej, ale zawsze jest wyjście. To nie jest tak, że nie możesz. Może ty po prostu nie chcesz? - zadałam pytanie. Dopiero po chwili, zdałam sobie sprawę, co zrobiłam. Dlaczego ją o to zapytałam? Przecież dobrze wiem, że to ją zrani. Jak można nie chcieć być szczęśliwym. to znaczy, można. Ale odkąd ją poznałam, wiedziałam, że tryska radością. Po prostu taka już jest, nie można jej zmienić. Nie chcę jej zmienić.
-Przepraszam - powiedziała i wstała, kierując się do wyjścia. Szybko zerwałam się z mebla, na którym siedziałam i pognałam za Fran. Złapałam ją za nadgarstek i zapytałam:

-Za co? - byłam pewna, że na mnie nakrzyczy, obrazi się, zapyta dla pewności, bo nie zrozumie. Tymczasem, ona mnie przeprasza.
-Za twoją rację i moje błędy - wyjaśniła. Niestety, nie byłam w stanie tego pojąć. Potrząsnęłam głową z niezrozumieniem, a ona odwróciła się, siadła z powrotem na sofę i kontynuowała -Masz rację. Co jeśli, ja naprawdę nie chcę być szczęśliwa? - chwyciłam ją za dłonie, zatrzymując ich ruchy.
-Nie mów tak. To ja się pomyliłam, to jedyne co mi przeszło przez myśl, ale nie mówiłam tego na serio.
-Nie, Violetta! - krzyknęła i wyrwała swoje dłonie - Nie myliłaś się. Chyba na prawdę nie chcę tego szczęścia. Po prostu boję się, że gdy wreszcie będę szczęśliwa, ktoś to zepsuje, a ja się nie pozbieram. Tak jest łatwiej. Nie spotkam tej przykrości - z oczu poleciało jej kilka łez - Chodzi o chłopaka - zmieniła temat, rozsiadając się wygodnie na kanapie. No, to robi się ciekawie.
-Spotkałam go wczoraj, gdy wychodziłam ze szpitala, kiedy poszliście. Tak właściwie, uratował mnie przed upadkiem. Potem poszedł. A tak w ogóle, nie dziwi Cię, że większość osób które znamy, spotkało właśnie w ten sam sposób, swoje drugie połówki?
-Tak, to dosyć... interesujące - tak właściwie, to nie mam pojęcia, skąd zaszła w niej ta nagła zmiana. Oj, to jest dziwne. Ale wole, nie narażać się na jej złość, pytając o powód.
-Dobra, ja lecę, umówiłam się na 15 z Andresem, musimy jeszcze przećwiczyć piosenkę - powiedziała.
-Okey, to pa - przytuliłam ją.
-Pa - jedyne co później zobaczyłam, to znikająca za zamykanymi drzwiami, różowa sukienka.

_________________________________________

No Hej :D

Przepraszam, że jest teraz, ale posłuchajcie: Jest!
Nie mam teraz czasu na nic, naprawdę.
Więc mogą się pojawiać rzadko, jednak dla was, zawsze coś nabazgrolę.
Dobra, kończe miśki.
Wykreślanka jutro, rozdział za tydzień, najwcześniej.
Buziaczki :**
By: Sasi :-)))

 

piątek, 27 września 2013

Diego Domínguez

Siemcia :-)
Przepraszam raz jeszcze za brak rozdziału, już go piszę, ale nie obiecuję, że będzie długi.


Diego Domíguez
Urodzony: 13 października 1991 roku (lat 21)
Pochodzenie: Hiszpania.
Zawód: Aktor, oraz piosenkarz.
Gra/Śpiewa: Pop, Pop-rock.
Znak zodiaku: Waga.
Czas na fotografie! 






























Wykreślanka Alba Rico: Etap V

Hejka :)
Na początku, chciałabym przeprosić za to, że ponad 1,5 tygodnia nie było żadnego rozdziału.
W tej notce wszystko wyjaśniłam, także można zawsze zajrzeć lub zapytać się o coś.
Dobra, postaram się napisać do końca tygodnia, bo od poniedziałku, chyba idę do szkoły.
Okey... Teraz wykreślanka.
Znów odpadają DWA NUMERY, bo później finał!
Dobra, to odpadły 3 @ 7.
A teraz! <333
Buziaczki :************
 

środa, 25 września 2013

Wykreślanka Alba Rico: Etap IV

Cześć ;D
Poprzedni wpis dotarł?
Mam nadzieję.
Teraz wykreślanka.
Odpadł numer 2. Tym razem odpadają DWA NUMERY.
No, to które?


Historia, dzięki której wszystko zrozumiecie

Hej :)
No, dobra. Chciałabym sprostować kilka spraw, a mianowicie - mnie.
Żeby nie było zbędnych pytań, wszystko wyjaśnię tu.
Na początek, może to, że nie mieszkam w Polsce. Owszem, jestem Polką, ale trzy miesiące temu, musiałam wyjechać do Anglii. Tutaj byłam całe wakacje, od 18 czerwca, dnia w którym założyłam bloga, do dziś i pewnie jeszcze będę przez jakiś czas.
Teraz szkoła...
Dosyć późno załatwiliśmy ją, więc zaczynam swój rok szkolny dopiero teraz. Na razie czekam na potwierdzenie, kiedy mogę zacząć, a jeszcze muszę kupić mundurek.
Do dziś nie dzwonili, a byliśmy tam w poniedziałek.
Uwierzcie, bardzo chcę zacząć szkołę, nie mogę już dłużej siedzieć w domu. To jest wyczerpujące, jeszcze bardziej niż szkoła. 
Teraz trochę o dostępie do komputera.
On nie jest mój. Ja miałam laptopa, niestety wkradł się tam prawdopodobnie wirus, i bez naprawy się nie obejdzie. Ale nie mamy na razie pieniędzy na naprawę. Komputer jest mojego szwagra, śpi w tym pokoju też dziecko, więc nie ma opcji nocnego grania. Mam go dostępnego od około 12 do 20, z czego jeszcze gra brat i mama.
Nie mogę niczego więcej od nich wymagać, na razie obecna sytuacja, musi mi wystarczyć.
Mam trochę na głowie, rozdziały i One Shot, później dojdzie jeszcze szkoła.
Dlaczego wam to piszę?
Bo chcę mieć pewność. Pewność, że zrozumiecie, że nie będziecie wymagać, że będziecie cierpliwi.
Nic niestety, nie mogę zrobić.
Wybaczcie :)
Sasi :**** 

poniedziałek, 23 września 2013

niedziela, 22 września 2013

Wykreślanka: Alba Rico

No.. ten, tego.
Witam, po długiej, no przynajmniej dla mnie przerwie.
Wyjaśniam:
W sobotę bylam w mieście, kilka długich godzin, dzis musiałam się wykąpać, wyspać, pomóc mamie i takie tm pierdoły.
Jutro idę na 9 (10) do szkoły na rozmowę z dyrektorem.
Dziś dam  tylko wykreślankę z Albą.

Okey, to rozdział będzie w tym tygodniu, postaram się długi dodać.
Mam nadzieję, że będziecie brać udział w tej wykreślance.Buziaki :***

czwartek, 19 września 2013

Lucia Gil

Lucia Gil
Urodzona 14 maja 1998 roku (15 lat)
Gra pop.
Jest piosenkarką i aktorką.
W "Violetta" widzimy ją ubraną, zwykle w luźne bluzki, krótkie spodenki i trampki.
Grała w hiszpańskiej wersji My Camp Rock w wieku 11 lat.
Teraz kilka zdjęć i gifów. I Filmików
































niedziela, 15 września 2013

Rozdział 23:Myśli

*Marco*
Idę korytarzem domu, do jego centrum. Myślami jest wciąż przy dzisiejszym poranku. Dlaczego? Dlaczego ta dziewczyna nie chcę wyjść z mojej głowy? Może, muszę przestać o niej myśleć? Nie mam pewności, że kiedykolwiek ją jeszcze ujrzę. Jasne, Argentyna jest wielka, Buenos Aires jest wielkie, ale zawsze istnieje przeznaczenie, przypadek. Może przypadkiem się spotkaliśmy, ale przeznaczenie znów nas połączy? Tyle pytań, żadnej odpowiedzi. Chcę o niej zapomnieć, ale nie mogę.
Kładę się na sofie, zamykam oczy i staram się o niej nie myśleć. Niestety to nie działa. Bo jej roześmiana twarz uśmiecha się do mnie, w moich snach. Jeszcze kiedyś ją zobaczę. Bardzo tego chcę.
Nie mogę spać, muszę coś ze sobą zrobić. Snucie się bez celu po mieście nie ma sensu. 


Krążysz w mojej głowie
Nie potrafię Cię zapomnieć
Spotkać się ponownie będzie przeznaczeniem
Każdy obraz w mojej głowie zawiera twoją twarz
Każde słowo zmienia się w twoje imię
Zamykam oczy i chcę zapomnieć
Ale widzę Cię
Tańczysz, śmiejesz się, kochasz
A moje słowa i czyny się nie liczą
Póki nie ma Ciebie, nic nie istnieje
Ale powrócisz
Zawsze będę Cię miał



To nie jest niczym dziwnym. Napisałem piosenkę dla dziewczyny, której nie znam, ale czuję się, jakbyśmy przyjaźniliśmy się od piaskownicy.
Co ta miłość robi z ludźmi.

*Francesca*
-Lucaaa!! - krzyknęłam na cały dom - Wychodzę! - i zamknęłam drzwi, zanim cokolwiek zdążył powiedzieć. Za chwilę pewnie wychodzi do baru, a ja nie mam ochoty pracować. Na litość Boską. Dopiero co wyszłam ze szpitala!
Co tu począć. Czuję się odrobinę lepiej, jednak wciąż nie byłam szczęśliwa. Luca już się mnie pytał, czemu jestem taka przygnębiona, ale nie mogłam mu powiedzieć, że chodzi o chłopaka. On był zdecydowanie przeciw jakimkolwiek chłopakom. 

Czy ja o nich myślałam, czy oni o mnie, to nie miało znaczenia. Modlę się, żeby któregoś dnia spotkać miłość, być kochaną, a żeby Luca zaakceptował któregoś z "amantów" jak to stwierdził ostatnio. Chyba zrobię dziś babski wieczór, mamy sobotę. Ale wpierw przećwiczę z Andresem piosenkę. Wybrałam numer przyjaciela, a ten odebrał po kilku sygnałach.
A:Halo?
F:Andres...
A:Halo? Kto mówi?
F:Andres, to ja. Francesca.
A:Ach, to ty. Co jest?
F:Masz może dziś czas? Chciałabym przećwiczyć duet.
A:Yyy... Tak jasne. Niech będzie za 2 godziny, u mnie. Wiesz gdzie mieszkam, nie?
F:Tak jasne. Będę. Cześć.
A:Na razie.

No to jedną rzecz mam już z głowy.
Teraz może pójdę do Violetty.




Witam, i przepraszam.
Komputer mam coraz rzadziej dostępny, i ledwo co rozdziały piszę, więc będą pojawiały się one co tydzień, tak na oko.
One Shot z Naxi też o wiele później, ale może mi się uda go zrobić na wtorek, jako miniaturkę rocznicową.
Wybaczcie, tez mi ta sytuacja nie pasuję.
Jutro napiszę dokładniej o co chodzi.
Buziaki :**  

sobota, 7 września 2013

Rozdział 22:Bóg tak chciał

*Francesca*
Nagle, nie patrząc na drogę potknęłam się o wystający korzeń. Przed upadkiem złapał mnie jednak przystojny chłopak...
Przez dłuższą chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, lecz po chwili chłopak odstawił mnie na ziemię.

-Dziękuję - powiedziałam słodko. To jedyne co potrafiłam teraz powiedzieć.
-Nie ma za co - odparł. W dalszym ciągu patrzyliśmy sobie w oczy i jakby zahipnotyzowani nie potrafiliśmy przestać.
-Jestem Francesca - podałam mu rękę, którą od razu uścisnął.
-A ja Marco - powiedział i puścił moją dłoń. Jego bujne, czarne włosy kołysały się na wietrze.


Po tej wymianie zdań, żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć. Jeśli zaraz czegoś z siebie nie wyduszę, niepowtarzalna szansa zniknie mi z oczu. Nie trudno się domyślić, że chłopak mi się spodobał. On zaraz odejdzie, jeśli niczego nie powiem...
-Muszę już iść, ale miło mi było ciebie poznać - powiedział i poszedł w przeciwną stronę, ale odwrócił się jeszcze i dodał - Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
-Ja też, ja też - szepnęłam, gdy chłopak już się oddalił. Zmęczona i zawiedziona wróciłam do domu.
*Maxi*

Za 5 dni mamy duety, a nie przećwiczyłem z Natalią, ani razu. Oczywiście, próbowałem, ale ona się wymigiwała. Za pierwszym razem mnie unikała, za drugim mówiła coś o pomocy. Chyba, że ma pomóc mamie. O, jest!
-Naty, Naty, Naty, Naty! - krzyknąłem za nią i złapałem ją za nadgarstek, obracając ją do mnie.
-Hym? - mruknęła.
-Duety - powiedziałem krótko.
-Co?
-Przećwiczmy duety. Za 5 dni mamy śpiewać, a jeszcze nie ćwiczyliśmy.
-Ymm...Tak, ale...Ale teraz nie mogę, muszę...Muszę iść na zakupy, po, po sok! - krzyknęła i szybko wybiegła ze Studio. 


*Natalia*
Mogłam tam zostać, i zaśpiewać z nim choć raz. Zamiast tego wybiegłam, uciekłam przed nim. Chcąc być jak najbiżej niego, wciąż go unikam i uciekam. Boję się, że gdy spojrzę w jego oczy, wszystko zepsuje.
"Tylko wyczuj moment. I wszystko będzie dobrze" - w głowie wciąż huczały słowa Violi.
Może ona ma rację. Tylko co, jeśli ten moment nigdy nie nadejdzie? Nie ma odpowiedniej pory, na to, aby wyznać komuś miłość. Szczególnie, że on jest moim przyjacielem. Zawsze był. Nawet, gdy się nienawidziliśmy. Nasz los był od początku zaplanowany. Mieliśmy coś do siebie poczuć. Chociaż nie mogę być pewna, że i on mnie kocha.
-Wyczuj moment - szepnęłam do siebie i weszłam do domu.

*Francesca*
Odszedł. Los nigdy nie jest po mojej stronie. Może go jeszcze spotkam, ale czy mam 100% pewności? Nie. Nie mam, właśnie dlatego siedzę przed kominkiem, pijąc herbatę, sama. Nie mogę rozmawiać z kimś o jego szczęściu, gdy sama jest smutna. I na odwrót.
Trzask spadającego talerza.
Błysk słońca.
Krzyki biegających dzieci.
I ten ciepły, przyjemny płomień, który ogrzewa moje ciało.
Jeden mały płomyk, goni małą iskierkę. To ja, gonie czas. Próbuję prześcignąć światło i zmienić bieg zdarzeń. Ale co? Nie pamiętam żadnych złych wspomnień. Może takich nie miałam? Zawsze myślę, że to ja mam największego pecha na świecie, że nikt nie ma gorzej. Mimo, iż wiem jaki jest świat, wszędzie wojny, głód na świecie. Wiem jak ciężko jest tym wszystkim ludziom, mimo to uczucie nieszczęścia i pecha nie opuszcza mnie. Wciąż myśle jaka jestem nieszczęśliwa. Może jestem egoistką, może ludzie nie najlepiej o mnie myślą, ale nie dbam o to. Moja babcia zawsze mawiała: "Póki wierzysz, że latasz, nigdy nie spadniesz"
Kiedy ja czuję jak tracę na siłach i upadam. Nie mogę zatrzymać tego procesu. Nie mogę zmienić swego życia, coś jednak blokuje moje ruchy.
Jeśli Bóg tak chciał...

_______________
 Witam, po tak długiej przerwie.
Tłumaczę:Wczoraj w ogóle nie udało mi się wejść na komputer, dziś weszłam jakąś godzinę temu, z czego większość czasu poświęciłam czytaniu innych blogów.
Postaram się dodawać rozdziały 2 razy w tygodniu, ale to nie będzie łatwe.
Mam dla was Suprise! :)
Za tydzień będziecie mogli przeczytać moją miniaturkę o Naxi.
Ta z Leonettą mi nie idzie, ale ona też się pojawi, z tym, że nieco później.
To tyle na dziś.
Buziolki :****

 
 


   

wtorek, 3 września 2013

Bezsensowny wpisik o niczym...

A właściwie o czymś, a raczej o kimś.
Z okazji tego, że moja kochana Carmen E. kocha Ruggusia, wpis jest o nim.

Ruggero Pasqarelli
Urodzony 10 września 1993 roku (19 lat) we Włoszech.
Gra pop i pop-rock.
Gra na pianinie, gitarze, i instrumencie, którego nazwy nie do końca umiem napisać, jako, że nie wie co to jest - voz - czy jakoś tak.
Jest aktorem, muzykiem i piosenkarzem.
Styl w "Violetta" - kolorowe marynarki i rurki + niepowtarzalna grzywka.
Nie dodam niestety wideo z nim ponieważ mam z tym małe problemy.







poniedziałek, 2 września 2013

10,000 wejść

Hejka :-)
Możecie mi pogratulować!
Haha, tak wiem skromniutka xD
Na blogu ponad 10,000 wejść.
Jestem zaskoczona - pozytywnie - bo nie spodziewałam się aż tylu "odwiedzin"
Więc, blog ma 2 i pół miesiąca.
Dałabym długi rozdział, ale nic na raze nie wymyślę.
Było tylko 2/5 komentarzy, więc na kolejny rozdział sobie poooczekacie.
Buziaki :***
Sasi <3






niedziela, 1 września 2013

Rozdział 21:Opowieści

 Ten rozdział dedykuję Pycia;*
*Francesca*
Obudziłam się o 9 i wstałam z łóżka. Kątem oka zobaczyłam Marcele, która czytała książkę. Przystanęłam na chwilę i przyjrzałam się jej dokładnie. Wczorajszej nocy żadna z nas nie umiała spać, wtedy Marcela opowiedziała mi dokładnie sytuacje i okoliczności w jakich się tu znalazła. Ojciec nie słuchał, przyjaciółka nie była przy niej, chłopak nie rozumiał. Dziwię się, że w tak małej osóbce jest tyle energii, a teraz jak gdyby nigdy nic, ona leży w szpitalu i w pełni korzysta z życia. Przyjaciółka zostawiła ją w tak krytycznym stanie. Ja nigdy bym tak nie zrobiła, a ona? Ona widocznie nie za dobrze dobrała sobie kolegów. Nikt nie ma prawa jej teraz winić, ona sama może wskazać winowajce. Ona sama musi teraz dojść do siebie, i uważać. Może znów, nawet nieumyślnie popełnić kolejny błąd. Przecież nie wiemy, czy pod tą słodką twarzyczką kryje się, równie piękne wnętrze. Ja nigdy nie zawiodłam się na przyjaciołach, mimo to dostrzegam w nich wady. Ale też nie potrzebuje nowych znajomych, oni i tak nie byli by tacy, jak ci dotychczasowi. Wyjątkiem jest Marcela. Ona tyle w życiu przeszła, że nie potrafiła już być zła. Nigdy nie była. Czuje, że mogłaby być jedną z nas.
-Ciekawa? - spytałam, a ona spojrzała na mnie pytająco - Książka, czy ciekawa?
-Tak, bardzo. Gdzie idziesz? - spytała. 

-Do automatu, po gorącą czekoladę, może przejdziesz się ze mną? - spytałam.
-Jasne - powiedziała i wstała, po czym udałyśmy się na dół. Po naszym krótkim dialogu, a raczej kilku pytaniach nie rozmawiałyśmy już więcej. Przy automacie zrobiłyśmy sobie napoje, i udałyśmy się do stołówki. Siedziałam cicho, co jakiś czas zerkając na towarzyszkę, i bawiąc się papierowym kubeczkiem.
-Powiedz, masz chłopaka? - spytała nagle Marcela, przerywając bijącą po uszach ciszę. Zastanowiłam się chwilę, czy odpowiedzieć jej na pytanie.
-Nie - powiedziałam spuszczając głowę. Nie wiem czemu wstydzę się prawdy.

-Jak to jest, mieć tak wspaniałych przyjaciół, którzy zawsze są przy tobie? - po raz kolejny zadała pytanie, nad którym musiałam się zastanowić.
-Nie wiem. To piękne, mieć przy sobie kogoś kto cię wysłucha, i zawsze ci doradzi. Nigdy nie zostawili mnie na lodzie, i mam nadzieje, że nigdy nie zostawią. Nie zawsze mamy dla siebie czas. Wiesz, Violetta i Camilla mają chłopaków, coraz mniej czasu spędzaj z nami, ale wiem, że nigdy w pełni nas nie opuszczą. Zawsze znajdziemy czas dla siebie, mimo problemów, kłótni, nauki, jest wiele rzeczy które nas łączy, i trzyma przy sobie. Na przykład muzyka. Wiesz jakie to uczucie tworzyć muzykę z przyjaciółmi? - spytała, a ona lekko pokręciła głową na nie, ja za to dalej jej opowiadałam, z wielką radością w oczach i w głosie - Wspaniałe. Piszesz o przyjaźni, i miłości z ludźmi którzy są dla siebie ważni. Nie da się tego opisać, to trzeba przeżyć - powiedziałam radośnie, ale uśmiech szybko zszedł mi z twarzy, gdy zobaczyłam smutną dziewczynę - Co się stało, Marcela?
-Nic, ja po prostu... Zazdroszczę ci. Ty masz przyjaciół, muzykę, a ja nie mam nic.
-Jak to? Masz chłopaka, przyjaciółkę, kochających rodziców.
-Wcale nie, ty nic nie rozumiesz! - wykrzyczała roztrzęsiona - Mój chłopak, to zwykły gnojek, nie jest mnie wart, przyjaciółka nie jest taka wspaniała jak myślałam. Rodzice nie mają dla mnie czasu, zresztą... Nigdy nie mieli. Nie nauczyli mnie jak żyć, może dlatego popełniam tyle błędów. Kochają mnie, w to nie wątpię. Ale nie okazuję mi tego, a ja z całego serca pragnę, żeby choć raz to zrobili, przytulili mnie i powiedzieli, że mnie kochają. Wiesz, taki ktoś jak ty to skarb. Dziękuje

, nie mogłam w sobie tego więcej dusić - zakończyła i ujęła moją dłoń - Jesteś wspaniała.
-Dziękuje - powiedziałam i kilka łez spłynęło po moim policzku. Ta dziewczyna tyle przeszła, a ma tyle siły i odwagi - Jesteś silna, ja po tylu przeżyciach nie potrafiłabym się tak cieszyć życiem. Podziwiam cię.
-Aj... Może wracajmy już, co? Nie lubię płakać - powiedziała i wstała z krzesła. Ruszyłam za nią do pokoju. O dziwo przed salą siedział Luca, Violetta i Leon.

-Cześć, a co wy tu robicie? - powiedziałam, po czym przytuliłam Lucę i przedstawiłam mu i Leonowi Marcele.
-To twoje rzeczy, na przebranie. Podobno dziś wychodzisz - powiedział i wręczył mi torbę z ubraniami.
-Dzięki, wchodźcie - rzekłam i wpuściłam całą czwórkę do mojego "pokoju".
-No to... - zaczęłam, próbując jakoś ignorować tą ciszę. Niespodziewanie do sali wszedł lekarz.
-Dzień dobry. O, widzę ma pani gości, nie będę przeszkadzał. Powiem tylko tyle, że możecie obie panie dziś wychodzić - powiedział, a ja obróciłam się w stronę Marceli i uśmiechnęłam się do niej promiennie. Lekarz po chwili wyszedł.

-Super, zbieramy się! - krzyknęłam do wszystkich i wzięłam torbę z ciuchami.
-Ale gdzie? - spytała zdezorientowana Viola.
-Do domu, my możemy już wychodzić. Chyba nie myślisz, że będę tu jeszcze siedziała? - zadałam pytanie, ale wcale nie oczekiwałam odpowiedzi. Szybko udałam się do łazienki i ubrałam się w TO.





 Po wyjściu ze szpitala szliśmy i śmialiśmy się. Luca wrócił do Resto, Marcela do domu, a Leon i Violetta poszli do kina. Zostałam sama.
Nagle, nie patrząc na drogę potknęłam się o wystający korzeń. Przed upadkiem złapał mnie jednak przystojny chłopak...


*_* *_* *_* *_* *_* *_* *_*
Hej Hej Hej!!
No to co? Macie rozdział.
Myślę, czy by nie dawać rozdziałów z perspektywy tylko jednej osoby.
Znaczy ten z Fran, kolejny z Violą, a następny np. z Maxim.
Może tak zrobię.
Macie obrazki i...
Takie w necie znalazłam. Śliczne, nie?
Kto złapał Fran?
Czy ujrzy ona jeszcze Marcele?
Czy znajdzie w końcu miłość?
Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w kolejnych rozdziałach. Zapraszam! :)))))
Czy jak to czytacie komentujecie? Obawiam się, że nie.
Więc...
 5 Komentarzy - Next Rozdział
Buziaki:**************