piątek, 28 czerwca 2013
środa, 26 czerwca 2013
Rozdział 4 - Część 1:Niespodzianka
*Violetta*
Wreszcie wychodzę:) Fran mi mówiła o jakimś nadrabianiu. Pewnie znowu wymyśli coś szalonego. Mam nadzieje, że nie skończymy się jak ostatnio. Wtedy musieliśmy iść mokrzy z drugiego końca Buenos Aires. Heh. To było coś. Ale nie bez powodu, bo Camilla miała wtedy urodziny. Chociaż czasem chyba możemy zrobić coś szalonego bez powodu, ale z umiarem.
Dobra, no a teraz do rzeczy. Teraz czekam na tatę, bo ma po mnie przyjechać i zawieźć do domu. Ach...O już jest. No to zmykam.
-Hej kochanie - powiedział tata wychodząc z pojazdu.
-Hej tatku - odpowiedziałam wchodząc do auta.
-No to jedziemy - powiedział i ruszył w drogę.
-Tato, poczekaj. Skręć na skrzyżowaniu w lewo, a potem prosto. Pojedziemy do Leona.
-Viola...
-Tato, ale proszę.
-Nie.
-Ale dlaczego?
- Bo dopiero co wyszłaś ze szpitala.
-Ale to nie fair.
-Potem go zaprosimy.
-Dzięki.
Gdy już dojechaliśmy myślałam, że tata mi pomoże, ale on wszedł do środka zamykając za sobą drzwi. Nie ukrywam trochę się wkurzyłam no ,ale nic, trudno, jakoś to przeżyje. Weszłam, ale nic nie widziałam bo było ciemno. Nagle zapaliło się światło.
-Niespodzianka! - krzyknęli moi przyjaciele wyskakując zza sofy, foteli, krzeseł i kilku rzeźb.
-O rany! To dla mnie?
-Tak.
-A z jakiej okazji?
-Z okazji tego, że wyszłaś ze szpitala.
-OOO!! jesteście kochani. Chodźcie tu, grupowy uścisk - i wszyscy się przytuliliśmy.
Resztę dnia spędziliśmy na gadaniu o wakacjach, Studio i innych nieistotnych rzeczach. Później chciałam zaprosić dziewczyny na noc, tata nawet się zgodził, ale Ludmiła nie mogła zostać bo musiała iść z mamą do centrum, bo bo były urodziny jej szefa. Była dopiero 16, więc jeszcze siedziałyśmy u mnie w pokoju i gadałyśmy. O 20,30 dziewczyny poszły po piżamy na nocowanie, ale okazało się, że Fran nie może zostać więc poszła do domu a o 21,15 dziewczyny były już z powrotem.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej;p Sorry, że jest tylko jedna część, ale nie mam czasu i chce jeszcze pogadać z koleżanką więc część druga będzie prawdopodobnie wieczorem albo jutro około 15.
P.S: Czy ktoś wgl czyta tego bloga? Jak tak to napiszcie jakieś komentarze, żebym wiedziała, że tu jesteście. Będę wdzięczna...
Ciau *Sasi*
piątek, 21 czerwca 2013
Rozdział 3:Powrót do zdrowia
*Leon*
Miałem przed oczami najgorszy scenariusz. A co jeśli Violetta utraciła pamięć na zawsze. I będzie pamiętała tylko kilka osób.Przecież zapomni o Studio i o naszych wspólnych chwilach. Pamięta mnie, ale nie wspomnienia nas obojga. Jeśli je zapomni to tak jakbyśmy nigdy nie przeżyli pierwszego pocałunku i naszych wspólnych spacerów. Wszystko będzie stracone. Nie chcę tego.
-...Pani Violetta Castillo ma amnezję - do oczu napłynęły mi łzy - na szczęście tylko chwilową, ale może ona potrwać nawet miesiąc. Żeby szybciej przypomniła sobie niektóre osoby czy ważne dla niej miejsca musicie jej o nich opowiadać, pokazywać zdjęcia, a gdy będzie mogła wyjść ze szpitala zabrać ją tam, niech porozmawia z ludzmi których zna i również z tymi chwilowo dla niej obcymi. Wtedy być może sobie coś przypomni, ale nie jest pewne, że za miesiąc będzie pamiętać wszystko lub cokolwiek. Czasem może to potrwać rok. Przykro mi - lekarz już miał zamiar wychodzić, ale zatrzymałem go.
-Panie doktorze...
-Tak?
-A kiedy Violetta będzie mogła wyjść ze szpitala?
-Cóż...dzisiaj jeszcze zrobimy dokładne badania i jeśli wszystko będzie dobrze to jutro może już wyjść - powiedział, po czym dodał - ale ktoś będzie musiał się nią zająć i przez jeden dzień musi unikać hałasu, jakichkolwiek huków czy kłótni, bo to może prowadzić do dłuższego oczekiwania na powrót pamięci.
-Dziękuje - powiedziałem i uradowany obróciłem się w stronę mojej dziewczyny.
*Violetta*
-Ojeju. Jak się cieszę, że już jutro mogę stąd wyjść. Tutejsza obsługa jest fatalna - i machnęłam rękami na znak, że żądam należytej uwagi na jaką zasługuje. Mój chłopak spojrzał na mnie jak na wariatkę, a ja zaczęłam się z niego śmiać.
-Żartuje, chce stąd wyjść dla ciebie - powiedziałam z uśmiechem,a on uśmiechnął się łobuzersko.
-Wiedziałem. Tak właśnie działam na kobiety - w tym momencie walnęłam go w ramie.
-Ej! A to za co?
-Na jakie kobiety tak działasz?!
-A na różne takie... - znów go walnęłam.
-No dobra, dobra. Na żadne - uśmiechnęłam się - Tylko na ciebie - powiedział i poruszył zabawnie brwiami. Już miałam go ponownie uderzyć, ale odskoczył. Pokazał mi tylko język.
-Leon? Zawsze mogę wyjść z tego łóżka - uśmiechnęłam się chytrze
-Nie odważysz się - na te słowa wyrwałam się z łóżka i zaczęłam gonić Leona po szpitalnym korytarzu. Po kilku minutach i wielokrotnym upominaniu nas przez recepcjonistki przestałam go gonić.
-Jak wyjdę dokończymy tą gonitwę - zaśmiałam się, a po chwili razem z Leonem, Fran i Cami pękaliśmy ze śmiechu. Wspominaliśmy każde wspomnienie po kolei. Nareszcie sobie wszystko przypomniałam. Jak za sprawą magicznej różdżki.
*Francesca*
Tak!!!!:):):) Nareszcie Viola sobie wszystko przypomniała. Wiedziałam, że ta jej amnezja nie potrwa długo. Z nami nie da się o niczym zapomnieć. A najlepsze jest to, że Viola zdąży na rozpoczęcie roku szkolnego, które jest za kilkanaście dni. Viola leżała nieprzytomna 2 dni więc niewiele się zmieniło. Przez te półtory tygodnia musimy nadrobić miesiąc rozłąki. Każdy bez wyjątku będzie się z nami bawił:Ja, Viola, Leon, Naty, Cami, Ludmi, Maxi, Napo, Tomas, Braco, Andres i Lena -siostra Naty.
środa, 19 czerwca 2013
Rozdział 2:Omdlenie
*Violetta*
-Proszę zapiąć pasy, zaraz lądujemy - rozbrzmiał głos stewardessy.-Violu zapnij pasy - powiedziała Angie. Słyszałam każde jej słowo, ale nie byłam w stanie nic odpowiedzieć, więc tylko kiwnęłam głową na TAK. Strach przed tym, że spadniemy i się rozbijemy sparaliżował mnie, nie tylko moje ciało, ale mowe też.
-Kochanie, wszystko dobrze? - usłyszałam głos taty. Nie odpowiedziałam. Bałam się, strach był silniejszy. Nie potrafiłam nad nim zapanować.
-Kotku, Violu, wszystko okey? Viola, Viola!!! - ktoś krzyczał. Nic nie widziałam, zrobiło mi się ciemno przed oczami. Chyba zemdlałam. Nie wiem.
2 dni później
*Violetta*
-Ha-halo - kilka twarzy obróciło się momentalnie w moją stronę - G-gdzie ja jestem? - zapytałam i wtedy ujrzałam przed sobą go. Miłość mojego życia.
-Kochanie, jak się ciesze, że żyjesz, że jesteś cała - i wtedy po jego policzku spłynęła łza, pierwsza łza którą kiedykolwiek u niego zobaczyłam.
-Oczywiście, czemu miałabym nie żyć? - spytałam, bo naprawdę nie wiedziałam czemu tutaj jestem.
-Jak to? Nic nie pamiętasz? - w jego oczach widziałam smutek.
-Nie pamiętam...tego co się zdarzyło - zauważyłam iskierki w jego oczach i lekki uśmiech na twarzy - Ciebie nie potrafiłabym zapomnieć - wtedy podszedł do mnie i mnie przytulił.
-A resztę, resztę pamiętasz?
-Yyy...tak, chyba tak.
-To znaczy?
-Tylko Ciebie, tatę, Angie, Fran i Tomasa.
-A reszta?
-Nie. Tylko ich.
-Aha, to szkoda, ale mam nadzieje, że sobie ich przypomnisz.
-Ja też - wtedy do sali wszedł lekarz.
-A więc...
-Proszę zapiąć pasy, zaraz lądujemy - rozbrzmiał głos stewardessy.-Violu zapnij pasy - powiedziała Angie. Słyszałam każde jej słowo, ale nie byłam w stanie nic odpowiedzieć, więc tylko kiwnęłam głową na TAK. Strach przed tym, że spadniemy i się rozbijemy sparaliżował mnie, nie tylko moje ciało, ale mowe też.
-Kochanie, wszystko dobrze? - usłyszałam głos taty. Nie odpowiedziałam. Bałam się, strach był silniejszy. Nie potrafiłam nad nim zapanować.
-Kotku, Violu, wszystko okey? Viola, Viola!!! - ktoś krzyczał. Nic nie widziałam, zrobiło mi się ciemno przed oczami. Chyba zemdlałam. Nie wiem.
2 dni później
*Violetta*
-Ha-halo - kilka twarzy obróciło się momentalnie w moją stronę - G-gdzie ja jestem? - zapytałam i wtedy ujrzałam przed sobą go. Miłość mojego życia.
-Kochanie, jak się ciesze, że żyjesz, że jesteś cała - i wtedy po jego policzku spłynęła łza, pierwsza łza którą kiedykolwiek u niego zobaczyłam.
-Oczywiście, czemu miałabym nie żyć? - spytałam, bo naprawdę nie wiedziałam czemu tutaj jestem.
-Jak to? Nic nie pamiętasz? - w jego oczach widziałam smutek.
-Nie pamiętam...tego co się zdarzyło - zauważyłam iskierki w jego oczach i lekki uśmiech na twarzy - Ciebie nie potrafiłabym zapomnieć - wtedy podszedł do mnie i mnie przytulił.
-A resztę, resztę pamiętasz?
-Yyy...tak, chyba tak.
-To znaczy?
-Tylko Ciebie, tatę, Angie, Fran i Tomasa.
-A reszta?
-Nie. Tylko ich.
-Aha, to szkoda, ale mam nadzieje, że sobie ich przypomnisz.
-Ja też - wtedy do sali wszedł lekarz.
-A więc...
wtorek, 18 czerwca 2013
Rozdział 1:Rozstanie
*Violetta*
Ach...Właśnie wracam z Madrytu. Myślałam, że spędze tam całe wakacje, a tu bum, po miesiącu już wracamy. Zostały 2 tygodnie wakacji, a potem szkoła. Na szczęście ja chodze do Studio21. Tam wszystko jest inne. Zupełnie inne. Są tam naprawde utalentowane osoby. Cieszę się, że nareszcie spotkam się z moją paczką : Maxi'm, Camillą i Francescą, a najbardziej cieszę się ze spotkania z Leonem. Spotykamy się od kilku miesięcy. Tomas się z tym pogodził i zaprzyjaźnił się ze mną i Leonem. Nie uwierzycie, ale pogodziłam się też z Ludmiłą. A jak z nią to też z Naty. Ludmiła przestała ją wykorzystywać i teraz są prawdziwymi przyjaciółkami. Naty chyba właśnie o to chodziło od samego początku. Jakby spojrzeć na sytuacje w której się znajduje, to nie nie mam żadnych wrogów - narazie. Teraz lecę z ojcem i Angie do Buenos Aires. Myślę, że ta dwójka ma się ku sobie odkąd tata rozstał się z Jade. I dobrze. Ona tylko go wykorzystywała, a mnie nienawidziła.
- Violetta, chcesz coś do picia? - zapytał mnie tata, odrywając mnie od rozmyśleń.
- Nie dziękuje - powiedziałam wciąż zamyślona.
- Na pewno? - zapytał dla pewności.
- No dobrze. Może wode - odpowiedziałam.
- A ja poprosze sok - powiedziała Angie, po czym dodała - Oczywiście jeśli to nie problem.
- Nie skądże. A jaki sok?
- Hmm...jabłkowy - kochała soki jabłkowe. Od dwóch lat nie piła innego.
- Dobrze - odparł tata z uśmiechem - zaraz będe.
Angie wróciła do książki którą wcześniej czytała, a ja znów zaczęłam rozmyślać o powrocie.
*Camilla*
Leże na łóżku. Gadam z Maxi'm na video-czacie, ale wciąż myśle o Brodwayu. Nie widziałam go od czasu tej kłótni z tą dziewczyną. Kto to był? A może jego dziewczyna. Ale spotyka się ze mną.
-Ogarnij się Cami - gadałam sama do siebie. Miałam tak w zwyczaju.
-Cami? Co ci? - zapytał Maxi.
- A nic... - skłamałam, chociaż i tak się dowie, wszyscy się dowiedzą.
- Gadałaś do siebie.
- Ja zawsze gadam do siebie - ups... uzna mnie za wariatke, którą zresztą jestem - to znaczy, no.. wiesz... no dobra powiem ci.
-No nareszcie.
-W sobotę byłam z Brodwayem w Resto. Weszła jakaś dziewczyna i się zaczęła z nim kłócić.
-A o co?
-Nie wiem. Mówili po włosku. No i on powiedział, że musi iść i od tamtej pory go nie widziałam. Nie zadzwonił, nawet SMS nie napisał. Nie wiem co się dzieje. Jak do niego dzwonie to nie odbiera.
-A do niego poszłaś? Nawet jak go nie ma w domu to możesz coś wyciągnąć od jego mamy.
-Faktycznie, Maxi jesteś genialny. Zaraz do niego pójde. Dzięki. Paa.
-Paa.
I poszłam do jego domu. O dziwo gdy zadzwoniłam do drzwi otworzył mi Brodway. Miał mine choćby zobaczył ducha. Otworzył szeroko oczy, wciągnął powietrze do nosa i nie wypuszczał go przez kilkanaście sekund. Powiedziałam sobie, że dowiem się kto to był choćbym miała wyciągnąć to od niego siłą.
-Cześć - powiedziałam nieśmiale.
-Cześć - odpowiedział. Widać było, że jest zmieszany.
-Musimy pogadać - powiedziałam, tym razem już śmielej.
-Okey, wejdź - powiedział, a ja weszłam do środka.
Jego salon wyglądał pięknie. Ściany były biało-czarne we wzory geometryczne. Meble również były w podobnych barwach. Na środku salonu był duży telewizowej na niskiej, ciemno brązowej półce, a raczej szafeczce. Na przeciw niego była czerwona, skórzana sofa. Byłam u niego już kilka razy, ale zawsze byłam w jego pokoju i skupiałam się na nim, więc nie zwracałam zbytnio uwagi na inne pomieszczenia. Moją uwagę przykół pewien obraz. Była na nim twarz kobiety. Jej włosy były w odcieniu fioletowym, oczywiście cały obraz był w odcieniach fioletu. Na ustach miała czerwoną szminkę. Jej dłoń była skierowana ku włosom, które opadały na oczy. Usta były lekko otwarte. Całość dawała świetny efekt, a kobieta na obrazie wyglądała seksownie, choć była ukazana tylko jej twarz. Patrzyłam się tak na dzieło jakie wisiało na ścianie, gdy nagle ktoś klasnął mi dłońmi przed twarzą. To był Brodway. Mówił coś do mnie, ale nic nie słyszałam. Patrzyłam się na obraz i myślałam o sobie. O obrazie i o tym co w nim widze. Miał coś w sobie. To nie był zwykły malunek, mówił coś. Starałam się odczytać co. Nie udało mi się, więc poddałam się i usiadłam na sofie. Obróciłam się do mężczyzny, który siedział obok mnie i przejęłam inicjatywę.
-Więc - zaczęłam. -Chodzi o to,że... - nie dokończyłam, chłopak mi przerwał. Chyba wiedział o czym chce pogadać. To nawet lepiej. Nie będe musiała mu wszystkiego objaśniać.
- Chodzi o tą dziewczynę, tak? - spytał. Teraz wiedziałam, że nie ma odwrotu.
-No, tak - znów zrobiłam się nieśmiała. Przecież ja nigdy taka nie byłam.
-To tylko moja kuzynka -odpowiedział i zaśmiał się lekko.
-Ale to wyglądało jak... - znów mi przerwał.
-Jakby była moją dziewczyną? - zapytał, a ja kiwnęłam znacząco głową - Przecież ty nią jesteś. Nie ufasz mi? - spuściłam głowę.
-Ufam, ale...
-Wiesz co, jeśli zawsze ma być jakieś "ale" to ten związek nie ma sensu, bo jeśli nie ma w nim zaufania, to nie ma w nim już nic. - powiedział i wstał z kanapy.
-Ale, jak to - nie wiedziałam co powiedzieć - To koniec? Po tym wszystkim co przeszliśmy, te wszystkie piękne i przykre wspomnienia. Chcesz to wszystko teraz wyrzucić? - łzy napływały mi do oczu, ale starałam się tego nie pokazywać, a on wciąż stał niewzruszony.
-Najwyraźniej tak. Musze to przemyśleć i zastanowić się.
Po tych słowach odetchnęłam z ulgą. Chociaż powiedział, że się zastanowi, to miałam nadzieję, że wciąż mnie kocha i do mnie wróci. Teraz tylko trzeba czekać. Nie wiadomo tylko kiedy mi to powie.
-Dobrze. Będę czekała, ale pamiętaj, że zawsze cię kochałam i zawsze będę. Paa.
-Cześć - powiedział, a ja wyszłam z jego domu. W drodze powrotnej płakałam. Nic nie widziałam i wpadłam na jakiegoś chłopaka. Był przystojny, miał krótkie, czarne włosy i był opalony.
-Przepraszam - wydukałam.
-Nic się nie stało. Jestem Carlos.
-Camilla - uśmiechnęłam się.
-Widze, że jesteś smutna. Może koktajl cię rozweseli? - zapytał, a ja wtedy od razu ożyłam.
-Chętnie - odpowiedziałam i ruszyłam z nim do Resto.
W RestoBandzie zobaczyłam Fran. W sumie to lepiej, ale wiem, że będzie się pytała kto to. Jak to Fran.
Ach...Właśnie wracam z Madrytu. Myślałam, że spędze tam całe wakacje, a tu bum, po miesiącu już wracamy. Zostały 2 tygodnie wakacji, a potem szkoła. Na szczęście ja chodze do Studio21. Tam wszystko jest inne. Zupełnie inne. Są tam naprawde utalentowane osoby. Cieszę się, że nareszcie spotkam się z moją paczką : Maxi'm, Camillą i Francescą, a najbardziej cieszę się ze spotkania z Leonem. Spotykamy się od kilku miesięcy. Tomas się z tym pogodził i zaprzyjaźnił się ze mną i Leonem. Nie uwierzycie, ale pogodziłam się też z Ludmiłą. A jak z nią to też z Naty. Ludmiła przestała ją wykorzystywać i teraz są prawdziwymi przyjaciółkami. Naty chyba właśnie o to chodziło od samego początku. Jakby spojrzeć na sytuacje w której się znajduje, to nie nie mam żadnych wrogów - narazie. Teraz lecę z ojcem i Angie do Buenos Aires. Myślę, że ta dwójka ma się ku sobie odkąd tata rozstał się z Jade. I dobrze. Ona tylko go wykorzystywała, a mnie nienawidziła.
- Violetta, chcesz coś do picia? - zapytał mnie tata, odrywając mnie od rozmyśleń.
- Nie dziękuje - powiedziałam wciąż zamyślona.
- Na pewno? - zapytał dla pewności.
- No dobrze. Może wode - odpowiedziałam.
- A ja poprosze sok - powiedziała Angie, po czym dodała - Oczywiście jeśli to nie problem.
- Nie skądże. A jaki sok?
- Hmm...jabłkowy - kochała soki jabłkowe. Od dwóch lat nie piła innego.
- Dobrze - odparł tata z uśmiechem - zaraz będe.
Angie wróciła do książki którą wcześniej czytała, a ja znów zaczęłam rozmyślać o powrocie.
*Camilla*
Leże na łóżku. Gadam z Maxi'm na video-czacie, ale wciąż myśle o Brodwayu. Nie widziałam go od czasu tej kłótni z tą dziewczyną. Kto to był? A może jego dziewczyna. Ale spotyka się ze mną.
-Ogarnij się Cami - gadałam sama do siebie. Miałam tak w zwyczaju.
-Cami? Co ci? - zapytał Maxi.
- A nic... - skłamałam, chociaż i tak się dowie, wszyscy się dowiedzą.
- Gadałaś do siebie.
- Ja zawsze gadam do siebie - ups... uzna mnie za wariatke, którą zresztą jestem - to znaczy, no.. wiesz... no dobra powiem ci.
-No nareszcie.
-W sobotę byłam z Brodwayem w Resto. Weszła jakaś dziewczyna i się zaczęła z nim kłócić.
-A o co?
-Nie wiem. Mówili po włosku. No i on powiedział, że musi iść i od tamtej pory go nie widziałam. Nie zadzwonił, nawet SMS nie napisał. Nie wiem co się dzieje. Jak do niego dzwonie to nie odbiera.
-A do niego poszłaś? Nawet jak go nie ma w domu to możesz coś wyciągnąć od jego mamy.
-Faktycznie, Maxi jesteś genialny. Zaraz do niego pójde. Dzięki. Paa.
-Paa.
I poszłam do jego domu. O dziwo gdy zadzwoniłam do drzwi otworzył mi Brodway. Miał mine choćby zobaczył ducha. Otworzył szeroko oczy, wciągnął powietrze do nosa i nie wypuszczał go przez kilkanaście sekund. Powiedziałam sobie, że dowiem się kto to był choćbym miała wyciągnąć to od niego siłą.
-Cześć - powiedziałam nieśmiale.
-Cześć - odpowiedział. Widać było, że jest zmieszany.
-Musimy pogadać - powiedziałam, tym razem już śmielej.
-Okey, wejdź - powiedział, a ja weszłam do środka.
Jego salon wyglądał pięknie. Ściany były biało-czarne we wzory geometryczne. Meble również były w podobnych barwach. Na środku salonu był duży telewizowej na niskiej, ciemno brązowej półce, a raczej szafeczce. Na przeciw niego była czerwona, skórzana sofa. Byłam u niego już kilka razy, ale zawsze byłam w jego pokoju i skupiałam się na nim, więc nie zwracałam zbytnio uwagi na inne pomieszczenia. Moją uwagę przykół pewien obraz. Była na nim twarz kobiety. Jej włosy były w odcieniu fioletowym, oczywiście cały obraz był w odcieniach fioletu. Na ustach miała czerwoną szminkę. Jej dłoń była skierowana ku włosom, które opadały na oczy. Usta były lekko otwarte. Całość dawała świetny efekt, a kobieta na obrazie wyglądała seksownie, choć była ukazana tylko jej twarz. Patrzyłam się tak na dzieło jakie wisiało na ścianie, gdy nagle ktoś klasnął mi dłońmi przed twarzą. To był Brodway. Mówił coś do mnie, ale nic nie słyszałam. Patrzyłam się na obraz i myślałam o sobie. O obrazie i o tym co w nim widze. Miał coś w sobie. To nie był zwykły malunek, mówił coś. Starałam się odczytać co. Nie udało mi się, więc poddałam się i usiadłam na sofie. Obróciłam się do mężczyzny, który siedział obok mnie i przejęłam inicjatywę.
-Więc - zaczęłam. -Chodzi o to,że... - nie dokończyłam, chłopak mi przerwał. Chyba wiedział o czym chce pogadać. To nawet lepiej. Nie będe musiała mu wszystkiego objaśniać.
- Chodzi o tą dziewczynę, tak? - spytał. Teraz wiedziałam, że nie ma odwrotu.
-No, tak - znów zrobiłam się nieśmiała. Przecież ja nigdy taka nie byłam.
-To tylko moja kuzynka -odpowiedział i zaśmiał się lekko.
-Ale to wyglądało jak... - znów mi przerwał.
-Jakby była moją dziewczyną? - zapytał, a ja kiwnęłam znacząco głową - Przecież ty nią jesteś. Nie ufasz mi? - spuściłam głowę.
-Ufam, ale...
-Wiesz co, jeśli zawsze ma być jakieś "ale" to ten związek nie ma sensu, bo jeśli nie ma w nim zaufania, to nie ma w nim już nic. - powiedział i wstał z kanapy.
-Ale, jak to - nie wiedziałam co powiedzieć - To koniec? Po tym wszystkim co przeszliśmy, te wszystkie piękne i przykre wspomnienia. Chcesz to wszystko teraz wyrzucić? - łzy napływały mi do oczu, ale starałam się tego nie pokazywać, a on wciąż stał niewzruszony.
-Najwyraźniej tak. Musze to przemyśleć i zastanowić się.
Po tych słowach odetchnęłam z ulgą. Chociaż powiedział, że się zastanowi, to miałam nadzieję, że wciąż mnie kocha i do mnie wróci. Teraz tylko trzeba czekać. Nie wiadomo tylko kiedy mi to powie.
-Dobrze. Będę czekała, ale pamiętaj, że zawsze cię kochałam i zawsze będę. Paa.
-Cześć - powiedział, a ja wyszłam z jego domu. W drodze powrotnej płakałam. Nic nie widziałam i wpadłam na jakiegoś chłopaka. Był przystojny, miał krótkie, czarne włosy i był opalony.
-Przepraszam - wydukałam.
-Nic się nie stało. Jestem Carlos.
-Camilla - uśmiechnęłam się.
-Widze, że jesteś smutna. Może koktajl cię rozweseli? - zapytał, a ja wtedy od razu ożyłam.
-Chętnie - odpowiedziałam i ruszyłam z nim do Resto.
W RestoBandzie zobaczyłam Fran. W sumie to lepiej, ale wiem, że będzie się pytała kto to. Jak to Fran.
Prolog:Powrót
Cześć. Jestem Violetta i za kilka miesięcy skończę 18 lat. Mój tata zawsze był nadopiekuńczy i nie pozwalał mi na nic. Nie mogłam mieć chłopaka, ani przyjaciół a tym bardziej nie mogłam chodzić do zwykłej szkoły.Miałam guwernantkę. Teraz chodzę do Studio21 prestiżowej szkoły muzycznej. Spotkałam tam Leona - mojego chłopaka, Fran - moją BFF i kilku innych cudownych ludzi. Teraz jestem w samolocie po miesięcznych wakacjach. Wracam do Buenos Aires na stałe.
Hej
Hej:)Jestem Sasi(moje przezwisko) i to jest mój pierwszy blog. Blog o serialu Violetta, bo lubie ten serial. DZB. Paa:*
Subskrybuj:
Posty (Atom)