Czas się zbierać. Na zegarku wybiła 20, a ja jeszcze siedzę w pokoju i piszę w pamiętniku.
Powoli wstałam, schowałam piżamę i zeszłam na dół. Wcześniej poprosiłam Olgę o zrobieniu ciasteczek, więc jestem pewna, że są już gotowe.
Weszłam do kuchni, ale nikogo tam nie zastałam. Poczułam ciepło, które uderzało w moją szyję i ramiona i odwróciłam się w stronę gorącego piekarnika. Uchyliłam go lekko i zaczęłam wdychać zapach czekoladowych ciasteczek. Następnie wzięłam do ręki ściereczkę i wyciągnęłam gorącą tace z ciastkami, którą ułożyłam na blacie. W tym momencie do kuchni wszedł Ramallo, i Angie, którzy wzięli sobie po jednym ciastku.
-Ej, nie zjedzcie mi wszystkich. To dla dziewczyn - wyjaśniłam, zabierając z lodówki sok winogronowy.
Poszłam do łazienki i zmyłam cały mój makijaż, żeby nie musieć tego robić u Francesci. Następnie spojrzałam na telefon, który wskazywał, że jestem już spóźniona. Szybko zbiegłam po schodach, zgarnęłam z kanapy torebkę, do której wsadziłam telefon, słuchawki i sok, oraz wzięłam spakowana wcześniej torbę, z potrzebnymi rzeczami. Następnie opuściłam mieszkanie, żegnając się z Ramallo i ciocią.
Już po chwili byłam przy parku, który prowadził do Studio. Cały czas czułam na sobie czyjś wzrok, ale gdy się odwracałam, nikogo tam nie było, jednak zawsze za jakimś drzewem, lub latarnią widziałam czarna postać. "To tylko przywidzenia", karciłam samą siebie. Ale nie zdawały się to być przywidzenia. Gdy doszłam do domu przyjaciółki, szybko zapukałam w mahoniowe drzwi i obróciłam się w przeciwną stronę, patrząc, czy aby na pewno, nikogo tam nie ma. Nie było.
Drzwi się otworzyły...
*Francesca*
Usłyszałam pukanie do drzwi. Zakryłam się szlafrokiem, by nikt nie zauważył braku gipsu i podeszłam do drzwi. Stała w nich przestraszono Viola, obrócona tyłem do mnie. Puknęłam ją lekko w ramię, a ona podskoczyła ze strachu. Odwróciła się do mnie i ręką przywarła do swojej klatki piersiowej, drugą zaś o framugę drzwi.
-Francesca! - zawołała - Chcesz żebym na zawał zeszła? - podeszła i mnie przytuliła - A tak w ogóle, to cześć.
-Tak, cześć - powiedziałam i zamknęłam drzwi.
-Yyy... po co ci szlafrok? - wskazała na okrycie.
-Zaraz się przekonasz. Chodź - pociągnęłam ją na górę, do mojego pokoju. Czekałyśmy, aż reszta dziewczyn przyjdzie, a gdy już wszystkie były, wstałam i zaczęłam:
-Dziewczyny - zaczęłam poważnie - Mam dwie wiadomości. Obie raczej dobre. Pierwsza: to Marcela - wskazałam na blondynkę - Była moją "sąsiadką" - tu zrobiłam cudzysłów palcami w powietrzu - z sali, gdy byłam w szpitalu - wszystkie dziewczyny podeszły do blondwłosej dziewczyny i zaczęły ściskać jej dłoń, oprócz Violetty, która przytuliła ją.
-A druga? - dopytała rudowłosa.
-Druga jest taka - zdjęłam szlafrok, a dziewczyny spojrzały na mnie zaskoczone - Dzisiaj mi go zdjęli. I jak? Niespodzianka się udała?
-Tak - powiedziała Natalia.
-Nawet bardzo - dodała Lu.
-Ale czemu nam nie powiedziałaś? - zapytała Vilu.
-Nie byłoby niespodzianki - uśmiechnęłam się szeroko. Dopiero teraz spostrzegłam, że jest z nami Lena.
-Dobra, to co? Przebieramy się? - zapytała Delgado. Pokiwałam głową.
-Najpierw Ludmiła, później Nata, Marcela, Viola, Cami, Lena, ja na końcu, ok? - zapytałam. Dziewczyny pokiwała twierdząco głowami, a Ludmiła weszła do łazienki. Chciałam uniknąć sporów, dotyczących kolejności przebierania się.
Usiadłam na łóżku i czekałam, aż wszystkie dziewczyny będą gotowe.
*Ludmiła*
Ubrana w różowe spodenki i czarną bokserkę, opuściłam niebieskie pomieszczenie. Poszłam do kuchni, gdyż chciałam ugasić pragnienie. Cały czas się zastanawiałam, nad tym, co ukrywają moje przyjaciółki. Natalia jest bardzo cicha, Viola wiecznie przestraszona, Cam smutna, a Francesca dziwnie szczęśliwa. Lena jest taka jak zawsze, a ta nowo poznana dziewczyna - Marcela, wydaje się być całkiem miła. I chyba jeszcze ja nic nie ukrywam. Chyba... Przed przyjaciółkami nie mam tajemnic, ale przed sobą najwyraźniej tak. Czy życie musi być takie skomplikowane? Człowiekowi może się wydawać, że mam wszystko. Jeśli tak myśli, to jest w błędzie. Co z tego, że mam pieniądze, skoro one szczęścia nie dają. Ojciec myśli, że mnie nimi przekupi. Że skoro nie ma go wiecznie w domu, to tą miłość kupi, jak auto, czy ubrania. Drogimi butami, markowymi ciuchami, czy nowymi torebkami, z najnowszych kolekcji. Matce się wydaje, że załatwiając mi własną pomoc, zadowoli mnie na tyle, że nie będę jej już potrzebować. Czasami zastanawiam się, czy oni w ogóle mnie kochają. Ich słowa nic nie znaczą, szczególnie, że nigdy ich nie wypowiadają.
Gdyby choć trochę się postarali. Czy tak trudno wypowiedzieć te dwa, proste słowa? Ja już sobie odpuściłam, ja już nigdy nie pokocham ich tak, jak kiedyś. Ja już nigdy, nikogo nie pokocham, pomyślałam upijając łyk wody. W tym momencie do kuchni weszła Lena.
-Cześć - powiedziała.
-Cześć - odpowiedziałam słabo. Nie miałam ochoty na rozmowy, ale z drugiej strony chciałam porozmawiać właśnie z Leną. Ona jedyna jest taka, jak kiedyś.
-Coś się stało? - spytała zatroskana.
-Nie - skłamałam - Powiedz, zauważyłaś coś dziwnego w zachowaniu Naty? - zapytałam z nadzieją w głosie.
-Nie - posmutniałam, miałam nadzieję, że chociaż ona wie coś, bo Naty to jej siostra - Chociaż... Ostatnio jest strasznie rozkojarzona. Z resztą jest tak samo. Violetta jest inna. Strasznie przestraszona, tak mi się przynajmniej wydaje. Jakby się czegoś bała - uśmiechnęłam się na słowa Delgado.
-Tak, tak - wykrzyknęłam - Czyli nie tylko ja to zauważyłam - wyszeptałam.
-Nie, nie tylko ty - zapewniła Helena. Czyli mnie usłyszała.
-Dobra, chodź na górę, co? - zaproponowałam, i poszłyśmy po drewnianych schodkach do pokoju Brunetki.
W tym samym czasie
*Natalia*
Wyjęłam z torby piżamę moją i Leny. Weszłam do pomieszczenia, na końcu korytarza. Nie chciałam zajmować "kolejki", więc szybko przebrałam się w mój nocny strój i wyszłam z łazienki. Gdy przechodziłam obok schodów, usłyszałam śmiech mojej siostry, a gdy się obróciłam, ujrzałam obok niej dziewczynę, o bladej, porcelanowej cerze. Cieszę się, że się dogadują, bo kiedyś się nienawidziły. Okazywały to na każdym kroku.
-Uważaj jak chodzisz! - krzyknęła jasnowłosa dziewczyna, w różowej sukience i szpilkach, patrząc na drobną dziewczynę, o włosach koloru ciemnego blondu, która w ręce trzymała kamerę.
-O, popatrzcie - powiedziała do kamery - Oto typowy przykład wielkiej gwiazdy, szkolnej divy - pokazała w kamerze twarz Ludmiły - A to - przekierowała kamerę na swoją siostrę - Jej przyjaciółka - pokazała swoją twarz - Moja siostra - dziewczyna z lokami patrzyła ze wściekłością w oczach, na swoją siostrę - I tak właśnie wyglądają szkolne grupy - powiedziała odchodząc - Jak sami widzieliście, są tancerze - pokazała na grupkę osób, tańczących na środku korytarza - Śpiewacy - przystanęła przy sali, w której trójka chłopców śpiewała swoją piosenkę - Szkolne divy - pokazała na Lud, która czesała swoje włosy - Ale jest pewna grupa, która jest najpiękniejsza z tych wszystkich. Tych ludzi łączy muzyka, oraz coś, czego niektórym ludziom brakuję - przyjaźń - pokazała na Violettę, stojącą obok niej brunetkę - Francescę, i rudą, inaczej Camillę. Był z nimi jeszcze szatyn, który nazywał się Leon, Maxi, i Heredia, Tomas Heredia. Cała szóstka śpiewała i tańczyła, bawiła się najlepiej jak potrafiła. Takim ludziom można tylko pozazdrościć - I to już koniec. Jeśli chcecie się o coś zapytać, to śmiało walcie, a jeśli zechcielibyście, by któryś z uczniów Studio udzielił mi wywiadu, napiszcie, i oglądajcie następne video filmiki. Na żywo dla was Lena Delgado, prosto ze Studio21.
To wspomnienie wróciło do mnie, gdy moja siostra spytała się, o co chodzi.
-Nie nic - odpowiedziałam, wracając do pokoju dziewczyn.
-Na pewno? - spytała Lud.
-Na pewno - zapewniłam je i weszłyśmy do pokoju, gdzie wszystkie dziewczyny były już przebrane.
*Francesca*
-Dziewczyny - zaczęłam - Muszę wam coś powiedzieć, i sądzę, że każda z was też chcę. Dziś nie ma już tajemnic - zakończyłam i usiadła na łóżku obok Hiszpanki i jej siostry.
-Może ja zacznę - odezwała się Camilla - Może to zabrzmieć śmiesznie, bo wiem o tym od dobrego tygodnia, ale nie chciałam was tym martwić. Tak właściwie to ta wiadomość nie dotyczy bezpośrednio mnie. No dobra, to jest... Broduey wyjeżdża. Okazało się, że musi wrócić do Brazylii. To nie koniec. Mama powiedziała, że myślała o tym, bo kiedyś jej o tym mówiłam, i poszukała tam pracy. Przyjęli ją. Chce wyjechać do Brazylii, a dobrze wiemy, że nie będę mogła zostać sama w Argentynie. Ja też prawdopodobnie wyjeżdżam. To jeszcze nic pewnego, bo za tydzień przyjeżdża moja ciocia, i być może zamieszka ze mną. Mama mogłaby zrezygnować, ale jak się okazało, ma tam dwa razy większą pensję - powiedziała, prawie na jednym wdechu.
-Na...na prawdę? - wydukałam.
-Niestety - westchnęła - Ale dziś mamy się bawić, więc zapomnijmy o tym. Następna Lena.
-Ja? Ale ja nie mam nic do ukrycia, wszystko wiecie - skwitowała.
-Dobrze. To ja wam coś powiem - przerwałam ciszę - Chyba wicie kiedy wyszłam ze szpitala? Dokładnie trzy dni temu. Nie będę wam objaśniać całej sytuacji, w jakiej to zajście miało miejsce, ale powiem po prostu. Spotkałam chłopaka. Trochę dziwne, bo spodobał mi się, nie znam go, i już pewnie nigdy nie spotkam, a jestem szczęśliwa.
-A więc to o to chodziło! - Violetta przypomniała sobie dzisiejszy poranek, gdy to do niej przyszłam.
-Ale co, o co? - spytał zdezorientowany rudzielec.
-Nieważne - odparłem razem z Violettą, na co reszta wybuchnęła śmiechem, a po chwili i my do nich dołączyłyśmy.
*Camilla*
-Ja też nie mam tajemnic - ale za to każda inna je ma, pomyślałam, bawiąc się telefonem.
-Boję się - powiedziała nagle Violetta - Od pamiętnego wieczoru na polanie, ciągle mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Że stoi pod moim oknem i obserwuje każdy mój ruch, gdy idę na randkę z Leonem, gdy wychodzę ze Studia, wszędzie. Wiem, że to może się wydawać irracjonalne, ale on wie gdzie mieszkam, i zna mój numer. Nie wiem, kto mu to powiedział, ale nie wróży to dobrze. Był już pod moim domem, napisał sms, dziewczyny, ja już nie wiem co mam robić - wyjaśniła - Boję się.
Dwa słowa, a mówią tak wiele. Boi się. Strach to nic dziwnego, wręcz przeciwnie. Jeśli się boisz to znaczy, że masz uczucia, jak każdego człowieka, coś i Ciebie przeraża. Jedni boją się pająków, drudzy ciemności. Z tym, że obawy Violi były o wiele poważniejsze.
-Violetta - odezwała się Hiszpanka, kładąc jej dłoń na kolanie - Strach to nic złego, każdy się czegoś boi, ale każdy też stara się go przezwyciężyć. Ty też spróbuj, a obiecuję Ci, że wszystko się rozwiążę.
Jejciu, to najpiękniejsze słowa jakie słyszałam, naprawdę. Naty miała rację, każdy się czegoś boi. Ja się boję porażki, ona sceny, Francesca samotności, Lena życia bez muzyki, a Ludmiła? Ona się niczego nie boi. Tak przynajmniej utrzymuję. Ale ja wiem, że to nie prawda. Ona boi się stracić bliskie jej osoby. Boi się stracić rodziców.
*Natalia*
To ta chwila. Ta, w której wszystko powiem. Ja...muszę.
Poprosiłam blondynkę na stronę i udałam się z nią do salonu. Usiadłam na czarnej kanapie i zastanawiałam się, jak zacząć rozmowę.
-Lu.. Ja muszę ci cos powiedzieć - i stało się. Opowiedziałam jej, wszystko. O Maxim.
-Ale... Ale dlaczego nic nie powiedziałaś wcześniej?
-Nie było Cię. Później zwyczajnie zapomniałam. Albo nie. Nie miałam odwagi.
Dziewczyna nic nie powiedziała, przytuliła mnie. I tym jednym gestem wywołała uśmiech na mojej twarzy.
I tak mijała sekunda za sekundą, minuta za minutą. Wszystkie dziewczyny rozmawiały i śmiały się. Korzystały ze swojej obecności najlepiej, jak tylko potrafiły.
Gdyby tylko wiedziały, że ktoś je obserwuje...
______________________
I takim oto zdaniem kończę dzisiejszy rozdział.
Mrocznie? Dziwnie?
Oto cała ja i moje "przecudowne" opowiadanko.
Dzień wcześniej - wiem. Ale przed chwilą skończyłam pisać, a tak to by zalegało w dokumentach. Później się będzie pisać kolejny, tak myślę, że około 3 zacznę pisać nowy rozdział. w weekend.
Muszę zacząć pisać, a raczej kończyć rozdział na bloga numeros dwa, bo mam tylko dwa dni. Obiecałam sobie, że dodam go akurat w hallowen. Niemniej jednak, rozdział nie będzie miał z nim nic wspólnego.
Mrocznie? Dziwnie?
Oto cała ja i moje "przecudowne" opowiadanko.
Dzień wcześniej - wiem. Ale przed chwilą skończyłam pisać, a tak to by zalegało w dokumentach. Później się będzie pisać kolejny, tak myślę, że około 3 zacznę pisać nowy rozdział. w weekend.
Muszę zacząć pisać, a raczej kończyć rozdział na bloga numeros dwa, bo mam tylko dwa dni. Obiecałam sobie, że dodam go akurat w hallowen. Niemniej jednak, rozdział nie będzie miał z nim nic wspólnego.
Niestety, nic na nim praktycznie nie ma. Tylko powitanie, wstęp i zakładka "Postacie". Jednak w czwartek, tak gdzieś pod wieczór, zajrzyjcie, jeśli chcecie i przeczytajcie prolog. To na tyle w tej sprawie.
A ten, czy podobał się? Naprawdę się starałam, a uwierzcie, nie miałam dziś łatwego dnia.
Na W-F'ie musiałam biegać godzinę, za piłką, grając w hokeja, w bluzce z krótkim rękawkiem, a uwierzcie, ciepło to na dworze nie było.
Później na zajęciach z teatru, musiałam odegrać śmieszną scenkę, oczywiście pomińmy fakt, że nic nie zrozumiałam, i nic nie przygotowałam. Oczywiście upiekło mi się i będę ją przedstawiać we czwartek.
Na koniec Francuzki. Musieliśmy, na komputerach, na internecie, znaleźć odpowiedzi na pewne pytania, ale strona była oczywiście po Francuzku! Bo jakże by inaczej!
Reszta lekcji upłynęła miło, ale te trzy mnie zdołowały. Ale wzięłam się w garść i napisałam takie oto coś.
Mam nadzieje, że was zadowoliłam.
I, że odwiesiłam bloga, że z tego też się cieszycie.
O, i jeszcze jedna sprawa. Komentarze.
A ten, czy podobał się? Naprawdę się starałam, a uwierzcie, nie miałam dziś łatwego dnia.
Na W-F'ie musiałam biegać godzinę, za piłką, grając w hokeja, w bluzce z krótkim rękawkiem, a uwierzcie, ciepło to na dworze nie było.
Później na zajęciach z teatru, musiałam odegrać śmieszną scenkę, oczywiście pomińmy fakt, że nic nie zrozumiałam, i nic nie przygotowałam. Oczywiście upiekło mi się i będę ją przedstawiać we czwartek.
Na koniec Francuzki. Musieliśmy, na komputerach, na internecie, znaleźć odpowiedzi na pewne pytania, ale strona była oczywiście po Francuzku! Bo jakże by inaczej!
Reszta lekcji upłynęła miło, ale te trzy mnie zdołowały. Ale wzięłam się w garść i napisałam takie oto coś.
Mam nadzieje, że was zadowoliłam.
I, że odwiesiłam bloga, że z tego też się cieszycie.
O, i jeszcze jedna sprawa. Komentarze.
Dobrze wiem, że nie wszyscy komentują, bo w ankiecie są 72 "taki", za które bardzo dziękuję. Wiem, że około 50 osób to czyta, a reszta kliknęła od niechcenia. Znaczy, ja tylko tak przypuszczam. Więc gdzie te komentzrze?! Powinnam się spodziewać co najmniej 10, a ile zastaje? Trzy. Czasem więcej, ale głównie trzy. A dziewczyny, które je piszą, pokazują, że stać je na 2 minuty uwagi w moją stronę Z tego miejsca, pragnę pozdrowić Karolinę Nowak, kornelie80, oraz Pycie;*.
Dziewczyny, to dzięki wam codziennie budzę się z uśmiechem na twarzy, i dlatego to Wam dedykuję ten rozdział.
Kocham was.
Buziaki :***
Kocham was.
Buziaki :***