*Violetta*
Tak! Naty i Maxi śpiewają razem. Wczoraj Angie mi powiedziała o duetach, a ja ją poprosiłam, żeby wystawiła razem Nate i Maxiego. No i się udało. W dodatku śpiewają Ahi Estare! Spojrzałam na chłopaka - na twarzy jego, widniał pół uśmieszek. Zaś w oczach Naty można było dostrzec zdezorientowanie. Przecież tego chciała. Może teraz w końcu wyzna mu co czuje. Tak się cieszę z tego, że zapomniałam o mojej, to znaczy naszej piosence - Nuestro Camino. Kocham te piosenkę. Mamy tylko tydzień. To trochę mało, ale w końcu nie musimy wymyślać trudnych choreografii. A z Leonem wszystko będzie łatwiej. Wystarczy, że zrobimy 2-3 próby i już to umiemy. Ale Gregorio na pewno da nam jakiś trudny układ do nauczenia, albo na zaliczenie. On wszystko robi na złość. Szkoda tylko, że nikt go teraz nie bierze na poważnie.-Viola - ktoś powiedział do mnie, był zły. Odwróciłam się - To ty to wszystko wykombinowałaś. Przyznaj się - o tak. To była Nata.
-N...nie - zająknęłam się - o co chodzi? - jak ona mi uwierzy, to będzie cud.
-O co? Tak, dalej udawaj, że nic nie wiesz - odgadła.
-Co? - spytałam piskliwym głosem.
-Ustawiłaś mnie z...no z Maxim! No na te śpiewanie. Angie nie przydzieliłaby nas razem. Na pewno nie do Ahi Estare. Ty maczałaś w tym palce - przysunęła się bliżej - Przyznaj się - wyszeptała mi w twarz.
-A niby jak?
-Angie to twoja ciocia - powiedziała - była guwernantka - dodała - przyjaciółka. Mam wymieniać dalej?
-Tak, zgadza się. Angie to moja przyjaciółka. Tak samo jak ty. Dlatego chcę ci pomóc. Potrzebujesz pomocy. Kochasz go? - kiwnęła głową - To mu to powiesz. Proste.
-Nie, wcale, że to nie jest takie proste. Ja nie jestem tobą. Za mną nie ugania się pięciu facetów naraz. Ty, jak powiesz "kocham cię" nikt cię nie wyśmieje.
-I uwierz mi, ciebie też nie. Tylko wyczuj moment. I wszystko będzie dobrze - pocieszałam przyjaciółkę. Teraz już nie była zła. No przynajmniej nie na mnie. Wiem tylko tyle - była smutna. Ja też taka byłam. Wtedy, gdy musiałam wybrać - Leon czy Tomas. Za długo zwlekałam z decyzją. Teraz mam chłopaka i przyjaciela. A mogłam stracić ich oboje. Po chwili usłyszałam dzwonek. Czyli zajęcia skończone. Następne za 15 minut. Nagle zrobiło mi się smutno. Nie wiem czemu. Może po prostu te wszystkie złe wspomnienia wróciły.
Idę sobie korytarzem, radosna - zresztą jak zwykle. Stanęłam na chwilę. Rozejrzałam się. Nie wiem czy szukałam Leona, czy może raczej Tomasa. Dowiem się, jak tylko któregoś zobaczę. Nadal kocham Tomasa. Ludmiła jest mniej wstrętna, co nie znaczy, że przestała mi działać na nerwy. Dalej mnie wkurza. Ale nie będę w tak piękny dzień zaprzątać sobie nią głowy. Obróciłam się lekko w prawo, później w lewo. Widzę go - Tomasa. Serce zabiło mi mocniej. Chciałam do niego podejść, niestety Ludmiła mnie wyprzedziła. Znowu. Po raz kolejny jest szybsza i lepsza.
-No nic. Tomas na pewno ją spławi - pomyślałam. Tak też miało być - przeliczyłam się.
Podszedł do mnie Leon.
-Cześć. Co się dzieje? - spytał. Gestem pokazałam na parę stojącą przy szafkach.
-Nie jest wart twoich łez - powiedział.
-Ja nie płaczę - rzekłam.
-Ale chcesz. Już teraz jesteś smutna. Do oczu napływają ci łzy.
-Proszę. Nie dołuj mnie bardziej. Tak, jestem smutna przez niego, a twoje słowa sprawiają mi jeszcze większy ból - powiedziałam, tym razem już smutniej.
-Przepraszam. Wiesz, że ja chcę tylko twojego dobra. Przepraszam - powiedział. Tak jak ja - był smutny, przeze mnie.
-Nie, nic się nie stało. Dziękuje. Że jesteś - powiedziałam i przytuliłam się do niego. Tomas to zauważył.
Jego nieuwagę wykorzystała Ludmiła. Pocałowała go. Szkoda, że ja myślałam inaczej. Poczułam w oczach łzy. Dodatkowo to, że on jej nie odepchnął, przeciwnie, odwzajemnił pocałunek zabolało mnie jeszcze bardziej. Poczułam jak ktoś wbija mi nóż w serce. Nie w plecy - w serce. Jakby chciał zabić tą część kochającą Tomasa. Nie trzeba. On sam już to zrobił. Oderwałam się od Leona i szybko wybiegłam ze Studio. Z oczu strumieniami lały się łzy. Obraz by zamazany. Biegłam, biegłam ile sił miałam w nogach. Przebiegłam kilka przecznic. Wykończona usiadłam na ławce i ukryłam twarz w dłoniach. W ten sposób izolowałam się od świata. To była moja bariera ochronna. Nikt jej nie widział, a jednak ona istniała. Wydawało mi się, że w ten sposób nikt mnie nie widzi, nie słyszy, nie czuje. Prawda - nikt nie czuł mojego bólu. Mogłabym tak myśleć, tak mówić, tak twierdzić, twierdzić, że to wina Tomasa. Ale tak nie jest, po części zawiniłam i ja. Gdzieś tam, popełniłam błąd. Tylko nie wiem gdzie. Nagle poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu. Ten uścisk, ten dotyk, ten zapach - to Leon. Przyszedł. Bieg za mną tyle ulic przecznic, może nawet kilometrów.
-Leon - powiedziałam cicho, niemalże niesłyszalnie.
-Nic już nie mów. Nie będę ci prawił kazań. Nie mam do tego prawa. Ale wysłuchaj mnie, choć przez chwilę - kiwnęłam głową na znak, żeby mówił dalej - Od początku nie lubiłem Tomasa. Powód był prosty- zarywał do Ludmiły. Ale, gdy pojawiłaś się ty... - westchnął - wszystko się zmieniło. Poczułem coś, czego nie czułem od dawna. Nie kochałem Ludmiły, mimo to byłem o nią zazdrosny. A raczej o to, że ktoś mi ją zabierze, że będę frajerem, któremu ktoś zabrał dziewczynę, że zostanę sam, bez przyjaciół. Że zostanę z niczym. Sława, popularność, miłość, przyjaciele, że to wszystko zniknie, ot tak. Dzięki tobie znalazłem prawdziwych przyjaciół. I miłość. Ty wiesz, że jesteś dla mnie wszystkim. Ja będę z tobą zawsze. Cokolwiek zrobisz. Tylko nie wiem, jak długo wytrzymam w tej niepewności - powiedział i wstał. Przytulił mnie. Być może ostatni raz. A później odszedł. I zostawił mnie tam samą. Rozumiem go. W tej chwili poczułam, że straciłam ich obu. Z mojej winy.
Przypomniała mi się tamta sytuacja. Żałuję. To co się stało było pół roku temu. Teraz wszystko jest dobrze. Ja jednak dalej się obwiniam. Zraniłam ich obu, i mimo, iż teraz jesteśmy przyjaciółmi, ja nigdy sobie tego nie wybaczę. Nie potrafię. Szybko wstałam i wyszłam z sali. Chciałam wyjść na świeże powietrze. Tuż przed wejściem złapał mnie Leon.
-Przećwiczymy naszą piosenkę? - zapytał.
-Nie, wiesz przepraszam. Nie mam teraz do tego głowy.
-Dobrze, nie przepraszaj. A może koktajl, albo jakiś spacer?
-Wiesz, nie dziś. Naprawdę bardzo przepraszam. Ja już idę.
-Ale...Viola. Zaraz zajęcia z Gregorio - krzyczał, ale ja już bylam w drodze do domu. Musiałam to przemyśleć. Nie wiem czemu. Ale skoro to wspomnienie tak nagle mi się pojawiło przed oczami i w myślach, musiał być ku temu jakiś powód. Po drodze weszłam jeszcze do sklepu i kupiłam maliny. Zawsze poprawiają mi humor. Weszłam do domu. Pustka. No tak. Angie w szkole, tata wyjechał, Ramallo na spotkaniu, a Olga pewnie w ogrodzie. Poszłam na górę. Wzięłam maliny i zaczęłam przeglądać wpisy, jednocześnie jedząc maliny. Mijały sekundy, minuty. Ja wciąż siedziałam, jadłam i czytałam. Czułam, że ten dzień muszę spędzić sama. Była 12,10. No tak. Za niecałą godzinę kończą się zajęcia. Wtedy Leon pewnie przyjdzie po mnie. Ale ja teraz nie chcę nikogo widzieć. Nawet Leona. Zeszłam na dół. Olgi nie było. Wzięłam kartkę i długopis i napisałam na kartce: "Olga! To ja Violetta. Źle się czuje. Jestem na górze, ale nie mam ochoty z nikim rozmawiać, więc jeśli przyjdzie Leon, lub któryś z moich przyjaciół, powiedz im, że mnie nie ma. Proszę. Viola" Weszłam ponownie na górę i zaczęłam śpiewać Podemos.
Podemos pintar, colores al alma,
Podemos gritar iee eê
Podemos volar, sin tener alas...
Ser la letra en mi canción,
Y tallarme en tu voz.
Podemos gritar iee eê
Podemos volar, sin tener alas...
Ser la letra en mi canción,
Y tallarme en tu voz.
Skończyłam śpiewać i obróciłam się w stronę okna. Zaniepokoiłam się. Na dole, pod moim domem stał jakiś facet. Miał niebieską bluzę z kapturem. Pomyślałabym, że to Maxi gdyby nie fakt, że miał na sobie okulary przeciwsłoneczne. Podbiegłam szybko do okna, ale mężczyzna szybko odbiegł w inną stronę. Przestraszyłam się. Zamknęłam okna i zasłoniłam je firanką. To samo z drzwiami. Tylko je zamknęłam na klucz. Schowałam się pod kołdrę. Po kilku minutach zasnęłam.
____________________________________________
Hej:)
Przepraszam, za tak długą przerwę. Ile to już? Prawie tydzień. Dla was specjalnie długi.
I jak? Ujdzie?
Wy już chyba wiecie kim jest ten gościu w kapturze pod oknem Violi.
Uwierzycie, że pisałam go 2 godziny?
Jakoś tak się wzięłam za to i poszło;**
Przepraszam za wszelakie błędy. Spałam niecałe 5 godzin. Wzięłam 2 energetyki, ale nic nie pomaga. Jestem choleeeernie zmęczona, i jak to pisałam, to ledwo co widziałam literki na klawiaturze.
Choćbym była na haju.
Powiem wam, że z tego rozdziału jetem zadowolona. Nie żebym się przechwalała.
Co to, to nie.
Jest cały z perspektywy Violi - tak jakoś wyszło.
Nie wiem kiedy pojawi się kolejny.
Chciałabym jeszcze was prosić o opinię.
Włożyłam w to dużo wysiłku, piszę bez przerwy od 2 godzin, więc proszę o komentarz. To przyniesie mi wenę.
A - mam takie pytanko.
Chcecie żebym wam podała mojego aska, lub gg?
To zależy od was
Buziaki<333
Sasi:))
super nie moge doczekac sie nastepnego
OdpowiedzUsuńNominuje cie do LBA na violettaverdas2 Gratkii!!!!
OdpowiedzUsuńLuśśka♥
genialny ♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńpoprzednie też genialne ;)
czekam na next ;****
NAXI ;***
Tomas i Viola w wspomnieniu ;***
zapraszam do mnie tomas-y-viola.blogspot.com ;)
Przepraszam, że komentuję tak późno, lecz wcześniej nie miałam czasu.
OdpowiedzUsuńNaxi. ♥ Uwielbiam Twojego bloga. O, jasne, że chcę Twojego aska. :D
Pozdrawiam! :)
Super! Dawaj szybko ten next! <3
OdpowiedzUsuńzostałaś nominowana do Libster Blog na moim blogu
OdpowiedzUsuńhttp://miedzynamijestchemia.blogspot.com/
Świetny blog:)
zostałaś nominowana do Versalite Blog Awards
OdpowiedzUsuńinformację na moim blogu tomas-y-viola.blogspot.com