sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział 19:Dasz radę

*Violetta*
Nie mogę przestać płakać. Siedzę z Leonem i Camillą w aucie i jadę do szpitala. Francesca trafiła tam chwilę temu, przez tego kolesia. Straciła przytomność, a ja sądze, że to moja wina.
-Uspokój się. To nie twoja wina, ona chciała cię tylko bronić - powiedział mój chłopak, gdy ja zapłakana, siedziałam przed szpitalną salą. Z nami byli również wszyscy przyjaciele.
-Właśnie, nie możesz się obwiniać. To nie ty ją uderzyłaś - pocieszała mnie Camilla. Wszyscy przejmują się mną, a powinni Francescą, to w końcu ona leży nieprzytomna na sali operacyjnej.
-Wiem, wiem, to nie moja wina. Mogłam chociaż tak na nią nie krzyczeć, a ona mnie i tak obroniła. Gdyby nie ona, teraz ja bym tam leżała - powiedziałam, a z moich oczu zaczęły wypływać łzy. Nagle z sali operacyjnej wyszedł lekarz, i zaczął iść w stronę recepcji, ale go zatrzymałam.
-Panie doktorze, co z nią? - spytałam. On spojrzał na mnie zdziwiony.
-My do Francesci, Francesci Resto. Co się z nią dzieje? - wyjaśnił Maxi.
-Panna Resto miała operacje. Ma rozcięty łuk brwiowy, i lekki wstrząs mózgu, przez co może odczuwać silne bóle głowy. Dodatkowo przed wypadkiem miała złamaną rękę, a, że upadła właśnie na nią, również ona będzie bardzo boleć. Aktualnie jest w śpiączce, i nie wiadomo kiedy się wybudzi, jednak potrwa to krótko, ponieważ cios nie był zadany żadną rzeczą tylko pięścią. Był jednak bardzo silny, a organizm nastolatki jest bardzo wyczerpany.
-Dziękuje. Możemy si z nią widzieć? - spytałam.
-Tak, ale maksymalnie dwie osoby w sali.
-Dobrze - powiedziałam.
-Kto idzie? - spytałam.
-Myślę, że ty powinnaś - stwierdził Leon, a ja mu przytaknęłam i powoli weszłam do sali.
-Francesca - wyszeptałam, uraniając łzę. Teraz moja przyjaciółka wyglądała tak niewinnie, bezbronnie, tak słabo, i była bardzo blada. Gdzie się podziała ta wesoła Fran?, zapytałam samą siebie.
-Fran, przepraszam, naprawdę nie chciałam, nie chciałam żebyś tu wylądowała. Nie chciałam na ciebie krzyczeć, i gdyby nie ja...t-ty byś tu nie leżała - rzekłam i na dobre się rozpłakałam. Nagle do sali wszedł Leon, i widząc mnie w takim stanie mocno mnie przytulił.

*Francesca*
Słyszę wszystko, czuję wszystko, ale za cholerę nie mogę otworzyć oczu. Słyszę ja Viola się obwinia, a ja tak bardzo chcę ją przytulić i powiedzieć, że nic się nie stało. Lecz nie mogę. Nie mogę wykonać nawet najmniejszego ruchu.
-Dasz radę Fran. Obudź się, potrzebuje cie - słyszałam ja mówiła płaczliwym głosem Violetta.
Ale ja nie mogłam... A tak bardzo bym chciała.

_________________________
Witam!
Wiem, z tym szpitalem to przesada i dramatyzm, ale Francesca wcześniej pokłóciła się z Violettą, ma złamaną rękę, i w dodatku jest przemęczona, więc jej organizm jest bardzo wycieńczony, i dlatego taka reakca.
Nie rospisuje się tu, a rozdział taki krótki, bo chciałam coś wstawić tak na szybko.
 Na razie to tyle
W tym tygodniu nie będzie kolejnego, a w przyszłym, to może we wtorek.
Ale wiecie, ja mam jeszcze drugiego bloga, więc robota razy 2.
Buziaki:***












2 komentarze:

  1. Bidna Fran ;(
    rozdział super <33 ale i smutny ;(
    czekam na next ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Szkoda mi Fran. ;/
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń